Spotkajmy się w moich snach Ill See You in My Dreams 2015 Lektor PL MULTi 1080p BluRay DTS AC3 x264.mkv • GATUNEK: Dramat, Komedia PRODUKCJA: USA PREMIERA: 2015 CZAS: 1 godz. 32 min. WERSJA: XviD OPIS FILMU: Wzruszająca, a zarazem zabawna opowieść
FilmIn Dreams19991 godz. 38 min. {"id":"6393","linkUrl":"/film/W+moich+snach-1999-6393","alt":"W moich snach","imgUrl":" Małżonkowie Cooper mieszkają nad zalewem. Przed 30 laty było w tym miejscu miasteczko Northfield. Zalano je wodą. Paul Cooper jest pilotem, Claire ilustratorką książek.... więcejTen film nie ma jeszcze zarysu fabuły. {"tv":"/film/W+moich+snach-1999-6393/tv","cinema":"/film/W+moich+snach-1999-6393/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Małżonkowie Cooper mieszkają nad zalewem. Przed 30 laty było w tym miejscu miasteczko Northfield. Zalano je wodą. Paul Cooper jest pilotem, Claire ilustratorką książek. Do jej rysunków coraz częściej wkradają się niepokojące motywy śmierci. Męczą ją także nocne wizje, które bierze za przepowiednie zbliżających się śmierci. Widzi także chłopca uwięzionego w pokoju zalewanym wodą. Idzie na policję, nikt jej jednak nie wieży, także mąż, i zamykają ją w domu dla psychicznie kręcono w Amherst, Easthampton, Florence, Huntington, Northampton, Northfield, Southampton, Whately i Williamsburg (Massachusetts, USA), Fontana (Kalifornia, USA), New Castle (New Hampshire, USA), stanie Tennessee (USA), nad elektrownią wodną Fontana Dam (Karolina Północna, USA) oraz w Rosarito (Meksyk). to z oryginalnego opisu filmu? Jak tak, to niezła siara. Fabuła bardzo schematyczna, nic tutaj własciwie zaskoczyć nie może...Morderca jakiś taki nijaki, 30 minut przed końcem już wszystko wiadome, zrobiła się pod koniec własciwie zwykła sensacyjka (nie mówię tu o ostanich 3-4 minutach, które są naprawdę niezłe)...Z pozytywnych aspektów można podać jedynie dobrą ... więcej i nie moge go polecic, motywy tak oklepane, ze szkoda gadac. Akcja bardzo słaba, nie wiadomo o co wlasciwie chodzi, gdzie jest jawa, a gdzie sen. Dobrnelam jdnak do konca z ciekawosci, kto jest tym psychopatą i dlaczego to Pierwsza scena z zatopionym miastem jest nastrojowa i cudownie sfilmowana - naprawdę magiczna. Niestety, ta zapowiedź jest myląca, bo na tym kończy się magia tego filmu. Jak na niezwykły talent Neila Jordana, film jest mocno schematyczny. Szkoda bardzo dobrej roli Annette Bening. A
  1. Эди οлоկа
  2. Оዜу ፖዳբ
  3. Ռըροጡ ехቺπխхеφε
Смотрите онлайн Spotkajmy się w moich snach - Ill See You in.. 1 ч 36 мин 30 с. Видео от 17 апреля 2016 в хорошем качестве, без регистрации в бесплатном видеокаталоге ВКонтакте! 31 — просмотрели. [Verse 1: Świnia]Nie mogę zasnąć daj mi tramal w kroplachChcę paść na twarz bo Xanax nie daje pospaćNie gnać w miasto w bramach chlać jak w portachNie chce znów na kolanach wyczekiwać wschodu słońcaINSOMNIA - nie śpię już tak twardo jak kiedyśOstatni koszmar pozdzierał mi gardło do resztyWejść w koszta i kreski czy poddać się bestiiGdy krzyczę w ciemnościach dusi mnie własny językRobię się blady jak proszek na szklanych klonachPotem z obawy wciągam nosem cały towarI widzę zjawy mówią „proszę byś spróbował”Pierwsze objawy fazy robi mi z mózgu samowarDziwna choroba łapię w kleszcze moje ciałoDziwka przy nogach szepcze : „Będzie bolało”Wiwat dla Boga wszędzie krew i pożoga i śmiechŚmieją się usta nie moja głowa[Refren : Chórki Zuzia]Strach gra w nas w gręStrach się bać wiemStrach dziś spać leczSpotkamy się w snach… x2[Verse 2: Świnia]Biję się z samym sobą ; FightclubBłędne koło a widzę tylko pusty kwadratZbędne słowo bo chcę tylko pusty kwadratZanim spocone czoło przypomni że nie mam fartaBudzę się co noc, co noc tracę świadomośćZasypiam co noc by obudzić się na nowoI Znów tonąć w snach ciemnych jak kataraktaBo przez mój strach nie są odbiciem światłaStoję na schodach przed wejściem do domuI mamo szkoda że nie mówiłem nikomuŻe ich kocham i że w Boga wierzę - tak po kryjomuI cofam wszystkie słowa które krzyczałem w amokuCzuję jak woda blokuje mi oddechPotem ogień na głowę zrzuca krwawą pochodnięSłucham grobowej ciszy patrze na nieżywe ciałoNikt nie gra marsza gdy umieram co rano[Refren : Chórki Zuzia]Strach gra w nas w gręStrach się bać wiemStrach dziś spać leczSpotkamy się w snach… x2
Będzie inaczej – te słowa wciąż kołatały się w mojej głowie, a ja ochoczo się w nie wsłuchiwałam, bo marzyłam, by w końcu spotkało mnie coś wyjątkowego. Na zewnątrz zerwał się porywisty wiatr. Gałęzie drzew zakołysały się złowieszczo, a pojedyncze zżółknięte liście opadały miękko na wilgotne ulice.
Jestem tutaj, zastanawiając się, czy u Ciebie wszystko w porządku Nie mogę powstrzymać niepokoju serca Ponieważ jesteśmy osobno, mile od siebie Telefon przyciśnięty do mojego ucha Chciałbym, abyś tu była, trzymając mnie Twarz, do której należy Twój słodki głos Przyniesie mi radość, całkowicie Wiem, że nie mogę tam być Ale kochanie, to w porządku Będę na Ciebie dziś czekać Modlę się, abyś tam była Kiedy zamknę moje oczy Spotkajmy się dziś w moich snach Jedna rzecz, która nigdy się nie zmienia Nie ważne jaka Nie mogę się doczekać, aby Cię zobaczyć Nie mogę się doczekać, aby Cię zobaczyć Jest nasze własne miejsce, do którego możemy pójść Nikt nie wie Zamykam swoje oczy naprawdę mocno I kocham Ciebie całą noc Wiem, że nie mogę tam być Ale kochanie, to w porządku Będę na Ciebie dziś czekać Modlę się, abyś tam była Kiedy zamknę moje oczy Spotkajmy się dziś w moich snach Chciałbym móc, chciałbym, abyś mogła Znaleźć czas, kiedy będziesz spać tej nocy Na pomyślenie o mnie, a ja pojawię się przed Twoimi oczami To mój raj, Twój świat Jesteś moim sercem, moim życiem, moją dziewczyną Oh, nie mogę się doczekać pójścia spać Bo jest możliwość, że mnie spotkasz Ohh, oh oh oh oh Ohh, tak, oh tak Wiem... Wiem, że nie mogę tam być Ale kochanie, to w porządku Będę na Ciebie dziś czekać Modlę się, abyś tam była Kiedy zamknę moje oczy Spotkajmy się dziś w moich snach Wiem, że nie mogę tam być Ale kochanie, to w porządku Będę na Ciebie dziś czekać Modlę się, abyś tam była Kiedy zamknę moje oczy Spotkajmy się dziś w moich snach Jaki symbol/motyw pojawia się w waszych snach najczęściej? 2016-08-31 23:53:43; Pisać bloga o moich snach? Będziesz zaglądać? 2011-04-30 18:37:38; W moich snach co noc pojawia się jeden chłopak ? 2011-10-15 09:45:52; Czy to odjechane na maxa jak również i ta muzyczka pojawia się w różnych moich dziwnych snach? XD 2022-04-08 22:30:03
Komentarze do: Spotkajmy się w moich snach Full HD (2015) Lektor PL | Majtek2 anonim252 (*.*. 2016-12-18 23:00:33 +6 film dla ludzi dojrzałych bo ktoś młody tego nie zrozumie - samotna starość to koszmar Odpowiedz jamaj 2017-03-15 23:55:02 +3 @anonim252: Akurat w tym filmie nie ma nic o samotnej starości z jaką się spotkałem, socjalne mieszkanie zero rodziny ale opieka medyczna i kilkanaście takich małych domków. Kiedyś któraś w trakcie rozmowy z pewną panią powiedziałem że sam bym chciał dożyć takiego wieku na co pani odpowiedziała mi dość stanowczo że bym nie chciał. Odpowiedz anonim19 (*.*. wysłano z 2018-11-10 21:36:52 +4 Typowa samotna starość w naszym kraju pola golfowe naprzyklad Odpowiedz anonim76 (*.*. 2017-04-18 23:39:36 +4 Bardzo delikatny, ładnie zrobiony film o ladnym starzeniu się w samotności. bywa gorzej. można nie mieć na opłacenie światła, żadnych znajomych i perspektywę śmierci w mękach na raka. tak, że jej zazdroszczę. Odpowiedz m_gold 2017-03-20 23:00:02 +4 Piękny film dla dojrzałych odbiorców. Odpowiedz anonim52 (*.*. wysłano z 2017-02-04 20:27:50 +4 Boję się go obejźeć po waszych opisach jestem człowiekiem który właśnie prechodzinetap starosci ale nie zawsze samotnoci samotnosc wybieramy na ogul sami Odpowiedz anonim234 (*.*. wysłano z 2016-08-25 23:07:17 +4 ann79 2016-05-01 22:06:00 +3 Świetny film! Polecam :) 5***** Odpowiedz anonim182 (*.*. 2016-04-18 22:44:25 +3 Bardzo przyjemny film, szkoda,że tak szybko się skończył, dziękuję i polecam :) Odpowiedz anonim58 (*.*. 2016-09-01 23:16:14 +3 @anonim182: fajny,nie dla małolatów,oni jeszcze inaczej odbierają życie Odpowiedz anonim181 (*.*. wysłano z 2017-02-11 19:05:06 +2 Bardzo wzruszająca historia . Każdy z nas chciałby zestarzec się na własnych zasadach. Odpowiedz anonim76 (*.*. 2017-01-10 18:48:10 +2 Doskonały film. A taka starość byłaby zupełnie ok, jak dla mnie. Odpowiedz anonim236 (*.*. wysłano z 2016-06-06 14:06:54 +2 Bardzo dobry film... klimat... gra aktorska... majstersztyk - Polecam bo ja będę wracać do niego. Odpowiedz anonim19 (*.*. wysłano z 2019-09-29 18:01:27 0 Rewelacja ja mam 56 lat i to jest film dla starszych Odpowiedz anonim242 (*.*. wysłano z 2021-09-29 19:57:15 0 @anonim19: A ja mam 594 lata i uważam że to nie film dla takich smarkaczy jak ty co jeszcze nie dojrzeli by zrozumieć jego przesłanie... Odpowiedz anonim19 (*.*. wysłano z 2019-09-29 17:30:46 0 anonim7 (*.*. wysłano z 2018-09-23 20:47:26 0 anonim180 (*.*. 2018-06-23 22:20:48 0 Wcześniej to wszystko miało miejsce na marymoncie, ale później przenieśli na bonifratrów Odpowiedz Dobre KINO (ツ) A Blythe Danner gra i śpiewa świetnie! POLECAM Odpowiedz Nie tylko dla dojrzalych! Mi tez sie podobal a te czubki tez beda starzy jak ja i wszyscy inni ! Odpowiedz anonim126 (*.*. wysłano z 2017-09-10 21:39:36 0 anonim229 (*.*. 2016-08-11 23:41:14 0 ..niesamowity film......Polecam! :) Odpowiedz Więcej
Tłumaczenie hasła "Spotkajmy się" na angielski. Spotkajmy się na lotnisku za 6 godzin. So listen, meet me at the airport in six hours. Spotkajmy się a powiem pani prawdę. Meet me and I'll tell you the truth. Spotkajmy się po szkole przy wiatraku. Let's meet after school, at the windmill. Spotkajmy się po jego ostatnich obrzędach.
fot. Adobe Stock Jak mama mogła nie pokazać mi tych listów? Dlaczego pozwoliła mi wierzyć, że Paweł porzucił mnie bez słowa? Złamane serce, owszem, z czasem się zrosło, tylko jakby krzywo. Ułożyłam sobie życie, ale obraz Pawła wciąż we mnie tkwił Widywałam go w przechodzących ulicą chłopakach. Podobne oczy lub uśmiech. Szukałam Pawła instynktownie, chociaż wydawało mi się, że w końcu pogodziłam się z jego stratą. Oszukiwałam się, zrozumiałam to, gdy po latach zobaczyłam na kopertach znajome pismo. Listy znalazłam podczas przeglądania dokumentów po mamie… Przychodzi taki moment, kiedy trzeba rozstać się z rzeczami osoby, która odeszła. Siedziałam więc na starym, lecz solidnym tapczanie, który pamiętałam z dzieciństwa, a wokół mnie rosły kupki papierów o różnym przeznaczeniu. Jedne kwalifikowały się do wyrzucenia, inne chciałam zachować. Kartki z wakacji, banalne pozdrowienia wypisywane na odwrocie przez ciocie prawdziwe i przyszywane, zaprzyjaźnione małżeństwa i wujka Józka, szalonego rodzinnego globtrotera, który nie zawahał się pojechać maluchem do Grecji. Z uśmiechem obracałam w palcach widokówkę. Szczyt Olimpu tonął w obłokach, a wujek donosił, że dotarł i jest byczo. Tyle wspomnień zapisanych na kartkach… Postanowiłam, że je wszystkie zachowam. Widokówki były reliktem przeszłości, śladem po tych, którzy odeszli. Szkoda, że to tylko pocztówki, z listów mogłabym się więcej o nich dowiedzieć – myślałam. – Co przeżywali, kogo kochali a kogo nienawidzili. Uczucia i emocje zaklęte na kartkach papieru, zachowane dla pokoleń. Jak na zamówienie poczułam pod palcami papier. To nie był sztywny kartonik pocztówki, ale najprawdziwsza koperta, w dodatku zaklejona. Serce uderzyło mocniej, czy mam prawo otworzyć list? A tajemnica korespondencji? – Cholera jasna – wyrwało mi się. Poznałam pismo Pawła, list adresowany był do mnie. Musiał być wysłany wiele lat temu, dlaczego go nie dostałam? Nie wypuszczając koperty z ręki, nerwowo przeszukiwałam szufladę. Znalazłam jeszcze cztery listy, wszystkie nieotwarte. No, przynajmniej tyle dobrego, mamo. Stemple pocztowe nosiły datę sprzed wielu lat. Wpatrywałam się w nie, próbując opanować mętlik uczuć. Tak na nie czekałam, na choćby jedno słowo od chłopaka, którego wtedy kochałam! Jego rodzice wyprowadzili się do Krakowa, a on oczywiście z nimi. Obiecywaliśmy sobie, że zawsze będziemy razem, że odległość nas nie pokona. Przyjadę do Krakowa studiować, zamieszkam w akademiku, będziemy codziennie się widywać. Na razie mieliśmy do siebie pisywać, bo to nie były czasy telefonów komórkowych… Ile ja listów do niego napisałam! Nigdy nie doczekałam się odpowiedzi. Nie wyjechałam też do Krakowa, bo byłam jedynaczką, a ktoś musiał przejąć gospodarstwo ogrodnicze, z którego tata był taki dumny. Ja też miałam swoją dumę. Koleżanka powiedziała, że Paweł ma dziewczynę, ktoś inny wspomniał o kilkudniowym pobycie u dawnego kolegi. Tylko ja nie miałam z nim żadnego kontaktu, tylko do mnie się nie odezwał! Zacisnęłam zęby. Postanowiłam, że nikt nie dowie się, co przeżywam. Za dnia starałam się być wesoła, nocą moczyłam łzami poduszkę. A potem znów się uśmiechałam, żeby nikt się nie domyślił, co się ze mną dzieje. Z ręką na sercu, to był najgorszy rok mojego życia, potem ból trochę stępiał. Udało mi się wszystkich oszukać, z wyjątkiem mamy. Przypatrywała mi się spod oka, rejestrując ślady płaczu na mojej twarzy. – Nie rozpaczaj, córeczko, on i tak nie był dla ciebie – pocieszała mnie po swojemu. – Tak jest lepiej. Poznasz miłego chłopca, wyjdziesz za niego, będziecie prowadzili gospodarstwo. Tata je unowocześnił, myśląc o twojej przyszłości, będziesz miała jak w puchu. Oczywiście, mama marzyła o innym zięciu niż Paweł On nie nadawał się na ogrodnika, ale ja właśnie jego wybrałam. Musiała odetchnąć z ulgą, kiedy ze mną zerwał. Siedziałam na starym tapczanie, nie mogąc zrobić ruchu. Nareszcie wszystko zrozumiałam. Gospodarstwo wygrało z miłością. Otworzyłam pierwszy list. Myszko, tęsknię za Tobą jak wariat, dłużej nie wytrzymam. Spotkajmy się w pół drogi na stacji w Z. Wszystko obliczyłem. Będziemy mieli dla siebie dwie godziny, potem złapiemy każde swój pociąg i zdążymy wrócić na noc do domu. Nikt niczego nie zauważy. Krew uderzyła mi do głowy. Nie zapomniał o mnie! Zaraz, czy on bezskutecznie czekał na mnie na stacji w Z.? Rozerwałam drugi list. Dlaczego nie przyjechałaś? Czekałem i będę czekał, tylko bądź ze mną. Nie mogłaś tym razem? Spróbuj następnym, proszę. Będę na peronie, nie ruszę się na krok. Dostałem list od Ciebie, piszesz o czymś innym, jakbyś nie odbierała moich listów. Nie wyjaśniłaś nieobecności, ale to nieważne. Przyjedź, muszę Cię zobaczyć. Och, mamo. Gdybyś nie przejęła listów Pawła, dziś mieszkałabym w Krakowie. Tego się bałaś? Że mnie utracisz? A może tego, że nie będzie miał kto przejąć rodzinnego interesu? Mamo… Bałam się otworzyć trzeci list. Co w nim znajdę? Paweł daremnie na mnie czekał, myślał że go rzuciłam, miał prawo robić mi wyrzuty. Do trzech razy sztuka – przeczytałam. – Zrozumiałem, że nie przyjedziesz, kończę z wypadami do Z. Znam tamtejszy peron na pamięć, spędziłem na nim wiele godzin. Dziś przyszedł list od Ciebie, ostatni, jak piszesz. Nie rozumiem, co się dzieje. Muszę to usłyszeć od Ciebie, inaczej się nie da. Niedługo przyjadę, jak tylko uda mi się wyrwać. Spodziewaj się mnie w każdej chwili. Kochał mnie, walczył, nie rezygnował. Chciał wyjaśnić tę kołomyję A ja w tym czasie wypłakiwałam oczy myśląc, że ze mną zerwał. Gdyby udało nam się zobaczyć, wszystko byśmy sobie wyjaśnili. Dlaczego nie przyjechał, co go zatrzymało? Rozerwałam czwartą kopertę. Przebiegłam wzrokiem kilka linijek tekstu. „Droga Joanno” – brzmiał oficjalny nagłówek. Dalej było jeszcze gorzej: Zastanawiałem się, czy w ogóle do Ciebie pisać, bo skoro prawdą jest to, co zobaczyłem, wątpię, żebyś czekała na moje listy. Kreślę te słowa, bo czuję, że muszę. Joanno, byłem u Ciebie. Nie wszedłem do domu, nie zostałem zaproszony. Stałem pod oknami i widziałem, jak świetnie się bawiłaś, nie chciałem przeszkadzać. Spotkałem Tereskę, powiedziała, że masz kogoś. Zabolało, ale życzę Ci powodzenia, Joanno. Szkoda, że nie byłaś na tyle odważna, by sama powiedzieć mi o nowym chłopaku. Aż się zachłysnęłam. Tego już zbyt wiele, o czym on pisał? Sprawdziłam datę stempla pocztowego, po czym zaczęłam mozolnie przetrząsać pamięć. Coś mi majaczyło. Dziewczyny namówiły mnie na urządzenie prywatki, bo nasz dom był największy w okolicy. Nie mogłam odmówić, przecież udawałam, że wszystko jest w porządku. Paweł musiał zobaczyć rozbawiony tłum i mnie w środku. Pewnie tańczyłam ze sztucznym uśmiechem przylepionym do twarzy. Co za tragiczna komedia pomyłek. Tereska powiedziała Pawłowi, że mam kogoś? Że też musiał się natknąć akurat na nią, co za niefart. Dobrze pamiętam, jak mnie poinformowała, że on znalazł nową dziewczynę. No jasne, nic nowego pod słońcem, kierowała nią odwieczna dziewczyńska zawiść. – Wszystko sprzysięgło się przeciwko nam, Pawełku – pogłaskałam list, którego on dotykał; dojrzałość nie pozbawiła mnie romantycznych skłonności. Może jeszcze nic straconego? Wpiszę w wyszukiwarkę nazwisko Pawła i zobaczymy, co to da. Nie zrobiłam tego wcześniej, przekonana, że mnie nie chciał. Poza tym byłam zbyt zajęta rolą przykładnej żony, matki i menedżerki świetnie prosperującej firmy ogrodniczej. Ale dość tego, każdemu należy się w życiu odrobina szaleństwa. Z zapartym tchem wcisnęłam „enter”, akceptując polecenie. Wyświetliły się zdjęcia. Z początku go nie poznałam, zmienił się przez te lata. Paweł był prawnikiem krakowskiej palestry, ubrany w togę zaskakiwał podobieństwem do rzymskiego wodza. Poszukałam innych fotografii. Na jednej wyglądał prawie tak, jak go zapamiętałam. Tańczył z żoną, na jakimś balu charytatywnym. Mój Paweł. Gdybym miała szansę przeczytać jego listy, gdyby Tereska nie skłamała, gdyby… Czy bylibyśmy razem? Wyobraziłam sobie siebie u jego boku. Słabo mi szło, tyle lat minęło. – Mamo! Tata woła z podwórka, nie słyszysz? – do pokoju weszła Maria, moja najstarsza. – Czytasz o mecenasie W.? – zajrzała ciekawie w ekran. – Fajny facet, dużo pracuje dla Amnesty International. Maria studiowała w Krakowie, mogła słyszeć o Pawle. Mimo to spytałam: – Skąd to wiesz? – Mam zajęcia z Aśką, jego córką – dziecko wykręciło się na pięcie i wyszło. Córka Pawła miała na imię tak jak ja. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Wytarłam oczy. No nic, trzeba wracać do teraźniejszości. Pomachałam przez okno do męża. Czytaj także:Nie dawałam sobie rady z jednym dzieckiem, a gdy urodziłam drugie, zaczął się obóz przetrwaniaZazdrościłem Jackowi, że jest kawalerem - u mnie tylko kupki i zupki...Podczas pandemii najgorsza jest samotność. Chciałabym wyjść do ludzi. Ale może wcześniej umrę
Spotkajmy się w Biznesie, Warszawa. 686 likes. Miejsce spotkań i wymiany dla Przedsiębiorców. Tutaj znajdziesz klientów, polecenia, partnerów, Wybacz mi, że nie jestem szczera. Potrafiłam to powiedzieć w moich snach. Mknę szybko jak błyskawica. Chcę się natychmiast z tobą zobaczyć. Światło księżyca sprawia, że chce mi się płakać, ale nie mogę zadzwonić do Ciebie o północy. Jestem taka naiwna, cóż mam zrobić. Moje serce jest jak kalejdoskop. Prowadzeni światłem księżyca, znów się przypadkiem spotkamy. Licząc migoczące konstelacje, przepowiadam przyszłość tej miłości. Urodzeni na tej samej Ziemi. Cudowny romans Spotkajmy się jeszcze raz w weekend. Bóg sprawi, że wszystko dobrze się skończy. W teraźniejszości, przeszłości i przyszłości, całkowicie się tobie oddaję. Długo czekałam na nasze spotkanie. To był niezapomniany widok. Wpatrywałam się w miliardy gwiazd, aby odnaleźć wśród nich ciebie. Nadeszła szansa, aby zmienić siebie. Lubię ten sposób życia. Tajemniczy cud sprawił, że nasze drogi się przecięły. Znów się przypadkiem spotkamy. Licząc migoczące konstelacje, przepowiadam przyszłość tej miłości. Urodzeni na tej samej Ziemi. Cudowny romans Wierzę w ten cudowny romans
Tłumaczenia w kontekście hasła "snach widzę - śmieje się" z polskiego na angielski od Reverso Context: W snach widzę - śmieje się, a tu nie wiem. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja
Sen o Londynie Lyrics[Intro]W moich snach wciąż Londyn...W moich snach wciąż Londyn...W moich snach wciąż Londyn, w moich snach wciąż LondynW moich snach wciąż Londyn (yeah), w moich snach wciąż Londyn[Zwrotka 1]Siedzę znów po nocy sam bo znów nie mogę spaćMyślę wciąż o tobie i o tym jak podbić światWiem że w kółko o tym gadam, wiem że ciągle to powtarzamAle marzę o uśmiechu, uśmiechu na naszych twarzachMyślę co ci jeszcze dać żeby móc ciągle być lepszyNie potrafię w życiu nic, tylko pisać nowe tekstyMówiłaś "jesteś najlepszy", czasem czuję się jak niktA ty potrafiłaś dać mi uśmiech kiedy były łzyŻaden wers czy płyta nie wyrażą mej wdzięcznościŻadne słowa ani nuty nie przekażą mej miłościŻadne rzeczy, niespodzianki ci tego nie wynagrodząDziękuję ci za to że przy tobie ja mogłem być sobąDziękuję ci żе przy tobie ja mogłem być sobąŻadne rzеczy, niespodzianki ci tego nie wynagrodząRzeczy, niespodzianki ci tego nie wynagrodząDziękuję ci za to że przy tobie ja mogłem być sobą[Refren]W moich snach wciąż Londyn choć to boli, it's okayW moich snach wciąż Londyn choć to nadal tylko senW moich snach wciąż Londyn, proszę zapamiętaj mnieW moich snach wciąż Londyn, wiem że możesz wszystko miećW moich snach wciąż Londyn choć to boli, it's okayW moich snach wciąż Londyn choć to nadal tylko senW moich snach nie miałem nawet tak cudownej siostryChoć jedyne co zostało to że w moich snach wciąż Londyn[Zwrotka 2]Nie wiem co mam myśleć, jesteśmy na innych drogachCzy powinniśmy to skończyć czy zaczynać znów od nowaNie wiem co może być dalej ale dziękuję za wszystkoI przepraszam za to że nie potrafiłem być tak bliskoCzasem serio nie potrafię, serio nie potrafięWybacz jeśli cię zawiodę i spieprzę Londyński spacerSam już nie wiem czy to dobrze że to piszę i nagrywamAle nie chcę o tym myśleć bo życie to tylko chwilaMogę Ci obiecać że na trackach wszystko szczereNie skłamałem ani razu pisząc piosenki dla ciebieKocham cię siostrzyczko ile byś w życiu nie przeszłaKocham cię siostrzyczka i zawsze o tym pamiętajKocham cię siostrzyczka i zawsze o tym pamiętajKocham cię siostrzyczko ile byś w życiu nie przeszłaKocham cię siostrzyczko ile byś w życiu nie przeszłaKocham cię siostrzyczka i zawsze o tym pamiętaj[Refren]W moich snach wciąż Londyn choć to boli, it's okayW moich snach wciąż Londyn choć to nadal tylko senW moich snach wciąż Londyn, proszę zapamiętaj mnieW moich snach wciąż Londyn, wiem że możesz wszystko miećW moich snach wciąż Londyn choć to boli, it's okayW moich snach wciąż Londyn choć to nadal tylko senW moich snach nie miałem nawet tak cudownej siostryChoć jedyne co zostało to że w moich snach wciąż Londyn[Zwrotka 3]Sam stworzyłem Atlantydę i bez przerwy do niej idęZrobię wszystko by być twoją nadzieją na lepsze życieObiecałem tyle rzeczy i wiem nie mogę cię zawieśćChociaż w mojej głowie mam coś dużo gorszego niż diabełWiem że nie mogę cię zawieść ale wybacz jak to zrobięMoje życie mnie prowadzi do tego bym leżał w grobieI za to też cię przepraszam ale nie musisz się martwićZawsze będę gdzieś przy tobie, nie dam zmarnować ci szansyBo chcę widzieć twoje szczęście, bo chcę widzieć ten twój uśmiech Chcę mieć pewność że się spełniasz zanim już na zawsze usnęA nawet jeśli tak będzie to będę śnił o LondynieI że mając ciebie obok miałem prawdziwą rodzinęMając ciebie obok miałem prawdziwą rodzinęNawet jeśli usnę to będę śnił o LondynieNawet jeśli usnę to będę śnił o LondynieI że mając ciebie obok miałem prawdziwą rodzinę[Refren]W moich snach wciąż Londyn choć to boli, it's okayW moich snach wciąż Londyn choć to nadal tylko senW moich snach wciąż Londyn, proszę zapamiętaj mnieW moich snach wciąż Londyn, wiem że możesz wszystko miećW moich snach wciąż Londyn choć to boli, it's okayW moich snach wciąż Londyn choć to nadal tylko senW moich snach nie miałem nawet tak cudownej siostryChoć jedyne co zostało to że w moich snach wciąż Londyn
Spotkajmy się w moich snach [2015] PL.BDRiP.XViD-MX.avi LEKTOR PL GATUNEK: DRAMAT KOMEDIA RO Sześć dróg do śmierci 2015.PL.BDRip.XviD-B89.avi
fot. Adobe Stock Nie mieszkam w Polsce. Wyniosłam się z kraju trzy lata temu. Tak, właśnie „wyniosłam się”, a nie „wyprowadziłam” ani „wyemigrowałam”. Ludzie, którzy mieszkali obok mnie, zmusili mnie swoim brakiem tolerancji i ironicznymi komentarzami do kroku, na który wcale nie miałam ochoty – do pozostawienia starzejących się rodziców i szukania szczęścia tam, gdzie nikt na mnie nie czekał. Jakoś się ułożyło, pewnie, ale nie będę kłamać, że było łatwo. Po co w takim razie to wszystko? Odpowiedź jest prosta: kobieta tylko dla jednej rzeczy może się tak poświęcić – dla miłości. I ja właśnie miłość pamiętam, uchodziłam w oczach swoich szkolnych kolegów za dziwadło: – Olka, szalik ci się ciągnie! – krzyczeli za mną, kiedy wbrew panującej modzie na odsłonięte głowy i gołe szyje ośmielałam się w ogólniaku szczelnie opatulać, gdy przychodziły mrozy. – E, zakonnica! – kpili innym razem, kiedy przychodziłam do szkoły ubrana w długą spódnicę. Nawet nauczyciele brali czasami udział w tej nagonce Kiedyś pani od fizyki powiedziała publicznie, że powinnam coś zrobić z oczami, bo z takimi grubymi szkłami to ja nigdy męża nie znajdę. Bolało? Pewnie, i to jak! Ale ja już jako małe dziecko, kiedy musiałam odpierać ataki starszych braci, opracowałam strategię radzenia sobie z takimi zaczepkami – po prostu kuliłam się w sobie i udawałam, że te wszystkie raniące słowa nie są skierowane do mnie. Z czasem zaczęłam sobie wyobrażać, że jestem gwiazdą, którą wszyscy podziwiają. Żyłam jakby w dwóch światach. W tym prawdziwym, realnym byłam Kopciuszkiem, w tym wymyślonym – królową że rodzice musieli widzieć moją postępującą izolację i samotność, jednak nie robili nic, żeby mi pomóc. Chyba sami wstydzili się tego, że urodziła im się taka córka. Nie mam do nich o to żalu. Wychowywali piątkę dzieci, w tym czterech chłopaków, prawdziwych łobuziaków. Starali się wszystko nam zapewnić, a byli tylko prostymi ludźmi po szkole podstawowej. Poza tym, kto to kiedyś słyszał o tym, że dziecko trzeba czasami przytulić, żeby wyrosło na ludzi, albo że dobre słowo nieraz lepsze od bułki z czekoladą? To były fanaberie. Nie miał kto rodzicom takich mądrości naopowiadać. Raz, jak miałam ze trzy lata, lekarz w rejonowej przychodni powiedział matce: – Nią niech sobie pani głowy nie zawraca. Operacja jakaś może by i była, ale to by trzeba w Warszawie, wie pani, gdzie tu u nas na wsi… a to i koszty są, sama pani rozumie. Cieszyć się trzeba, że z głową na razie w porządku, i przyuczyć do jakiegoś zawodu, żeby pani miała pociechę. Robotnica w fabryce nie potrzebuje dobrych oczu – okulary kupić i już można nakrętki na butelki zakładać! I matka go posłuchała, bo co innego miała zrobić? Przyuczała mnie od małego, że prochu nie wymyślę. Co z tego, że byłam najlepszą uczennicą w klasie i dzięki uporowi ciotki poszłam nawet do ogólniaka – znałam swoje miejsce w szeregu, wiedziałam, że jestem inna, gorsza, że może i zawód jakiś w końcu znajdę, może po znajomości, ale co z tego, dla kogo to wszystko – skoro za mąż nigdy nie wyjdę. Musiało po mnie być widać to niskie poczucie własnej wartości, bo i powodzenia nigdy specjalnie nie miałam. Pogodziłam się z tym w lata szły, do naszej wioski przyszło nowe, najpierw maszyny do pisania, potem komputery, a potem to, co dla mnie okazało się najważniejsze – Internet. To było dla mnie prawdziwe okno na świat! Pracowałam już wtedy w kadrach w naszej miejscowej mleczarni, kończyłam nudną robotę o szesnastej i biegłam do domu, przed ekran. Szukałam. Wiadomo, czego może szukać młoda dziewczyna – miłości. Po kilku tygodniach znałam już wszystkie portale randkowe, a po kolejnych kilku – wysłałam swój anons. „Nie takie znajdują przez sieć królewiczów z bajki” – myślałam sobie. „Czemu mnie nie miałoby się trafić?” Mój kuzyn w ten sposób poznał żonę. W telewizji co i rusz pokazywali pary, które poznały się w wirtualnym świecie. A mnie tak marzyła się gromadka dzieci… Postanowiłam spróbować. Opisałam się prawdziwie, może nawet dodałam tu i tam złe słowo. „Jak ma się zakochać, to musi znać prawdę” – myślałam. Więc napisałam, że mam dużą wadę wzroku, już raczej nieoperowalną, że kiepski ze mnie rozmówca, bo wolę słuchać, że nigdy nie byłam nigdzie poza tym swoim grajdołkiem. Kiedy to wysyłałam, przebiegło mi nawet przez myśl: „Chyba przesadziłam – kto by chciał poznawać takiego potwora?” – ale mail już poszedł, za późno było na zmiany. Następnego dnia nie mogłam bardziej naocznie przekonać się o prawdziwości powiedzenia – „każda potwora znajdzie swojego amatora”. Skrzynkę miałam po prostu zapchaną anonsami! Pisali młodzi i starzy, bywalcy zakładu karnego, a także zupełnie normalni chłopcy z małych miejscowości. Tylko dwa listy były niestosownymi żartami i oczywiście od razu wyrzuciłam je do kosza. Mężczyźni pisali, że na kogoś takiego, zwyczajnego, z problemami, czekali. Pisali, że chcą się spotkać, że na zdjęciu jestem śliczna, a okulary mam po prostu źle dobrane. Te wszystkie słowa były takie pozytywne, tak dodawały mi energii – nie mogłam się nacieszyć! Mogłabym odpisać na co najmniej dziesięć wiadomości – od razu jednak moją uwagę zwrócił Rafał, który przedstawił się jako programista z Lublina. Aż się zdziwiłam, że taki przystojny chłopak jest samotny: ciemnowłosy, o mądrych, brązowych oczach. Napisałam do niego pierwszy list – a Rafał odpisał. Przez następne dwa miesiące nasza korespondencja nie ustawała ani na jeden dzień. Pisaliśmy do siebie o wszystkim: ja o przykrościach w pracy, on o kłopotach w domu (jego ojciec był alkoholikiem). Podnosiliśmy się wzajemnie na duchu, a czasem po prostu flirtowaliśmy. Nigdy nie czułam się równie szczęśliwa. Nawet matka kiedyś stwierdziła: – A co ty tak siedzisz przy tym komputerze? Zakochałaś się czy co? A ja mogłam jej wtedy odpowiedzieć z całym entuzjazmem: – A wyobraź sobie, że się zakochałam! Matka oczywiście wzruszyła tylko ramionami Mruczała pod nosem „a kto by tam chciał takiego nietoperza”, ale nie przejęłam się tym wtedy wcale. Miałam energię, żeby góry przenosić. Z czasem zaczęliśmy z Rafałem rozmawiać przez telefon. Jak mi się podobał jego głos: taki ciepły, męski! Już widziałam siebie w białej sukni u jego boku… Dziwiło mnie jednak, że Rafał nie proponuje spotkania. „Może jednak się boi rozmawiać twarzą w twarz z okularnicą?” – przechodziło mi przez myśl. „Może jednak nie traktuje tej znajomości, tak poważnie jak ja?”W końcu nie mogłam dłużej wytrzymać i zapytałam go wprost, dlaczego nie chce się spotkać. Rafał długo nie odpisywał. W końcu dostałam krótką wiadomość: – Nie powiedziałem ci ważnej rzeczy o sobie. Nie mam odwagi. Jeśli chcesz, spotkajmy się w Warszawie o dwunastej w najbliższą sobotę. Jeśli chcesz. Potem się wyłączył. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca przez te kilka dni, najgorsze myśli przechodziły mi przez głowę. „Jest żonaty? Jest księdzem? Nie chce mnie i nie umie powiedzieć tego wprost?!” W sobotę z samego rana wyjechałam do Warszawy. Matce powiedziałam, że jadę do ośrodka szkoleniowego – wiedziałam, że tego nikt nie będzie się czepiał. Ubrałam się ładnie, ale dość oficjalnie. „Może faktycznie powinnam pomyśleć o jakimś kursie” – pomyślałam nawet. Kiedy pociąg podjeżdżał na peron Dworca Centralnego, nie potrafiłam powstrzymać się od wyglądania przez okno. Umówiliśmy się, że Rafał będzie miał kolorowe tulipany. I miał je, zobaczyłam od razu… ale wcześniej zobaczyłam koła, szyny, znajomą kurtkę, którą tyle razy widziałam na fotografii, przyciski, czarną ramę… Rafał jeździł na wózku inwalidzkim. Był niepełnosprawny Nie wiem, dlaczego od początku nie przyszło mi to do głowy. Może dlatego, że wydawało mi się, że skoro ja nie widzę dobrze, to mój ukochany nie będzie miał oporów przed przyznaniem się do swojego kalectwa? Ale jednak okazało się, że miał opory. Chyba musiał dostrzec moją niepewną minę, bo powiedział szorstko: – Ot, i cała bajka o królewiczu prysła. To cały ja. Wsiadaj w pociąg powrotny. Miał ten sam ciepły, radiowy głos, który znałam z telefonu. Nie bacząc na ludzi dookoła, rzuciłam mu się na szyję. – Tak się cieszę, że cię widzę! – powiedziałam tylko. Szybko zapanowałam nad swoim zaskoczeniem, bo dla mnie nie miało znaczenia, że on nie może chodzić, gdyż już wcześniej go pokochałam… Poszliśmy na kawę, potem na sałatkę, i na spacer. Rafał opowiedział mi o wypadku, który miał siedem lat temu. To on zmienił całe jego życie. Wcześniej był wesołym, beztroskim chłopakiem. Ścigał się w nielegalnych rajdach samochodowych. To właśnie one przyniosły mu kalectwo. Miał dziewczynę, chodził z nią cztery lata. Mieli plany na przyszłość. Ale ona nie wytrzymała presji, przestraszyła się chłopaka – kaleki. Po czterech miesiącach powiedziała tylko jedno słowo: – Odchodzę. Rafał nie umiał sobie znaleźć miejsca, nie potrafił pogodzić się z tym, że do końca życia będzie jeździł na wózku inwalidzkim. Próbował nawet popełnić samobójstwo. Kiedy o tym mówił, nie potrafiłam przestać go obejmować. Chciałam go chronić do końca życia! – … potem jednak przejrzałem na oczy, doceniłem, że żyję – mówił tymczasem Rafał. – Przecież ten wypadek mógł się skończyć dużo gorzej. Dokończyłem studia, zacząłem pracę. Mam szczęście – nieźle zarabiam, mam bardzo nowoczesny wózek. Praktycznie wszędzie dojadę. Jestem między ludźmi, wysportowany, młody, regularnie chodzę na rehabilitację, biorę udział w zawodach dla osób na wózkach i nawet mam pewne sukcesy – uśmiechnął się. – W końcu zrozumiałem, że życie przede mną. I uwierz mi, nigdy nie miałem problemu, żeby powiedzieć komuś, że jeżdżę na wózku. Dopiero kiedy poznałem ciebie… Wiedziałem, że to coś wyjątkowego… Tak się bałem, jak zareagujesz! – przytulił mnie mocno, a ja poczułam, jakby cały świat zatańczył wokół mnie. Tym bardziej gdy Rafał dodał: – Na żywo jesteś o wiele piękniejsza niż na zdjęciach! To był wyjątkowo długi dzień Potem przyszły następne, jeszcze dłuższe i jeszcze piękniejsze. Musiałam wynajdywać coraz to nowe preteksty żeby dojeżdżać do Warszawy, ale i tak sprawy nie dało się długo ukrywać. Pewnego dnia ojciec zagadał znad gazety: – Co za gacha znalazłaś w tej stolicy? Pewnie taki sam jak ty, nietoperz! – Skąd! – oburzyłam się. – To wspaniały chłopak… – Skoro taki wspaniały, to dlaczego go nie przywieziesz pewnego dnia? – zakpił brat. A ja pomyślałam wtedy: „Właśnie, dlaczego? Jak czuje się Rafał, kiedy ciągle spotykamy się na mieście, kiedy nigdy nie zapraszam go do siebie? W końcu mieszkam zaledwie trzydzieści kilometrów od stolicy, gdzie się umawiamy? Może ja się podświadomie go wstydzę? – Dobrze, w takim razie przyjadę z nim w sobotę – powiedziałam nie była dobra decyzja. Powinnam była przewidzieć, że moja rodzina, która nigdy nie dała mi wsparcia w moich kłopotach, nie będzie umiała zachować się ciepło albo chociażby kulturalnie wobec osoby na wózku. Prawdę mówiąc, nie sądziłam nawet, że zdolni są do pokazania tak dziwacznego, nietolerancyjnego zachowania. Mama już na wejściu zrobiła się blada na widok Rafała i uciekła do kuchni, mrucząc coś o tym, że „to takie buty”. Ojciec dla odmiany poczerwieniał i udawał, że nie może się schylić, by podać mojemu ukochanemu rękę. Nigdy w życiu nie czułam się tak upokorzona. Miałam ochotę wyjść, trzaskając drzwiami i nigdy do nich nie wracać. Rafał starał się jednak robić dobrą minę do złej gry – ściskał mocno moją dłoń, jakby dając mi do zrozumienia, że nie z takimi ludźmi przyszło mu się w życiu spotykać, i że wie doskonale, co robić. Żartował, pokazywał im, że człowiek niepełnosprawny ruchowo jest taki, jak każdy z nas – z wadami i zaletami. To jednak najwyraźniej nie przekonało mojej rodziny. Ojciec w pewnym momencie wyjął nawet z barku wódkę, ale po chwili schował ją mrucząc: – No tak, pan przecież nie może… Miałam ochotę silnie nim potrząsnąć: „A czemu to niby nie może?! Rafał nie jest chory na żołądek, nie bierze żadnych antybiotyków i nie jest w ciąży! On tylko nie może chodzić!”. Oczywiście nie zależało mi na tym, żeby mój ukochany upił się podczas pierwszej wizyty w moim domu, chciałam po prostu, żeby moja zacofana rodzina przestała go traktować jak kogoś innego od nich! Nic z tego. Oni widocznie nie umieli inaczej. Zachowanie moich rodziców to jednak nic przy tym, co wyprawiali moi bracia. Jeden z nich spytał Rafała: – Jak ty z moją siostrzyczką ten tego, na tym całym ustrojstwie? Rafał chyba nawet chciał mu coś odpowiedzieć, ale machnęłam ręką, że nie warto – do tych ludzi nigdy nic nie dotrze. Oczywiście prawdziwe piekło zaczęło się dopiero po tym, kiedy odprowadziłam Rafała do pociągu. – Wiedziałam, że to się tak skończy! – krzyczała matka, płacząc jednocześnie. – Jak ty sobie wyobrażasz całe życie, tu go wnieś, tu go umyj? Starałam się wytłumaczyć, że Rafał jest całkowicie samodzielny, że ma wspaniałą pracę, że jest cudownym, opiekuńczym człowiekiem, którego kocham… Ale jak grochem o ścianę! – Zabraniam się tu pokazywać temu chłopakowi! – wykrzyczał w końcu ojciec. – Nie będzie mi tu wstydu robił na całą wieś! Już i tak gadają, żeś stara panna, to teraz … ech! Rzecz jasna nie zamierzałam rezygnować z miłości. Wiedziałam, że Rafał jest tym jedynym na całe życie, więc po prostu zgodziłam się na spotkania w Warszawie. Tematu mojej rodziny nie poruszaliśmy, choć początkowo mój ukochany próbował ich usprawiedliwiać: – To dla nich nowa sytuacja, niektórzy potrzebują trochę więcej czasu, żeby się przyzwyczaić… Nie protestowałam, ale dobrze wiedziałam, że mojej rodzinie żaden czas nie wystarczy. Zbyt dobrze pamiętałam, jak upokarzano mnie w dzieciństwie z powodu wady wzroku. Zaczęłam rozumieć, że jeśli chcemy być szczęśliwi musimy zamieszkać gdzieś z dala od tej wioski. Oczywistym było, że w Warszawie rodzina szybko mnie znajdzie. Zresztą to miasto też czasami denerwowało nas brakiem podjazdów dla wózków czy wysokimi rozważać wyjazd za granicę. Rafał kilka razy był w innych krajach, ale ja nigdy nie opuszczałam swojego grajdołka. Nie znałam języka. Wyjazd mnie przerażał, wiedziałam jednak, że to nasza jedyna szansa. Nie powiedziałam rodzinie, że opuszczam ich dom. Zdawałam sobie sprawę, że nikt specjalnie nie będzie za mną pła Niestety, nie dotarło. Ale to wiem dopiero teraz, po czasie... Zamieszkaliśmy w miasteczku na północy Włoch. Wolę nie mówić w jakim, ludzie są różni. Rafał szybko znalazł tu pracę – programistów zawsze potrzeba, jak się okazuje. Nieźle zarabia. Tu, gdzie mieszkamy, nikt się nie dziwi temu, że on jeździ na wózku. Nikt nie pytał go o to przy zatrudnianiu, a w jego biurowcu jest winda, więc nie ma problemu z dostaniem się do swojego biurka. Nie chcę przez to powiedzieć, że w Polsce wszędzie miał problemy – przecież też pracował i też go bardzo ceniono. Po prostu trafiał na wspaniałych ludzi. Tylko moja rodzina… Będziemy mieli dziecko. To prawdziwy cud, bo wielu mężczyzn z problemami Rafała ma kłopoty z daniem nowego życia. Nam się jednak udało! Nie możemy się doczekać! Latem przyjdzie na świat mały Romano. Zdecydowaliśmy się dać mu włoskie imię, bo chyba nie wrócimy już do Polski. Choć tęsknię za krajem, to jednak dopiero tutaj uwierzyłam w siebie, i w to, że mogę być szczęśliwa. Odkładamy pieniądze na operację oczu dla mnie. Wierzę, że pewnego dnia mentalność ludzi w takich małych miasteczkach się zmieni i będzie tam można normalnie żyć – wtedy od razu wsiadamy w samolot. Na razie jednak jest jak jest. Wczoraj dostałam list. Nie mówiłam nic Rafałowi, nie chciałam go martwić. Matka pisała, że widziała w telewizji reportaż o Polakach grzebiących w śmietnikach. Pytała, czy to my i radziła mi „rzucić czym prędzej tego kalekę”. Wyrzuciłam ten list do kosza. Trudniej wyrzucić żal z serca… Wciąż jednak mam nadzieję, że do rodziców w końcu dotrze, że niepełnosprawni mają takie samo prawo do miłości jak każdy inny! Dokładnie tak samo kochają! Więcej listów do redakcji: „2 lata po ślubie mój ukochany mąż zginął w wypadku. Teściowa chce odebrać mi mieszkanie, bo było jej syna”„Odszedłem od żony, bo… mi się znudziła. Zamiast nudnej żony miałem teraz w łóżku o 20 lat młodsze dziewczyny”„Zrobiłem dziecko dziewczynie, do której nic nie czułem. Syn miał 2 lata, gdy zginęła w wypadku. Zostałem z nim sam”

Bardzo za tobą tęsknię, kochanie. Ponieważ nie mogę osobiście pocałować Cię na dobranoc, nie mogę się doczekać, aby w moich snach skraść Ci słodkie pocałunki. Przeczytaj także. Kocham cię synu: ponad 100 słodkich wiadomości, cytatów i życzeń od mamy. Zdjęcie: pexels.com (zmodyfikowane przez autora) Źródło: UGC

konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! Witajcie, kto ma troche odwagi niech wyjdzie i sie pokaze, tu i teraz. To ma byc szybka decyzja, nie siedz sam/a! Dzis WARSZAWA w CH Arkadia w kawiarni Blikle o ja mam ochote na paczka! Niech sie wpisuja tylko te osoby ktore chca przyjsc! Na miejscu ustalimy jaki bedzie dalszy plan, czyli: do kina, na piwo, na spacer, na zakupy ale razem ;)Albert Filip Maciejewski edytował(a) ten post dnia o godzinie 10:35 konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! Albert Filip Maciejewski:Planujesz zrzucić zieloną skórę?? konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! Może warto przyjechać ze Szczecina :) (swoją drogą to moje rodzinne miasto) konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! Może warto przyjechać ze Szczecina :) (swoją drogą to moje rodzinne miasto)O proszę :) Gdybym mieszkała w Warszawie to bardzo T. edytował(a) ten post dnia o godzinie 10:30 konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! w zeszły piatek wyprowadziłam się z Wawy, a do Arkadii miałam 15 minut spacerkiem... a buuu :( Anna S. psycholog kliniczny, Pracownia Psychologiczna \"Ty i Ja\" Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! a mozę coś w trójmieście takiego zrobić?ktoś byłby chetny? konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! anna suligowska: a mozę coś w trójmieście takiego zrobić?ktoś byłby chetny?Cześć Ania :))))) Miło Cie widzieć konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! anna suligowska: a mozę coś w trójmieście takiego zrobić?ktoś byłby chetny? mieszasz w kotle lawy ;) konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! Jestem zdecydowanie za Gdańskiem, chociaż zawsze lubiłam podróżować, dopóki miałam na to pieniądze ("...dopóki są pieniądze...") Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! a ja ze Śląska.... :-( konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! No i mała dygresja na tematy geograficzne :) Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! eeee, tam, wcale nie... bawcie się dobrze w Wa-wie :-) konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! anna suligowska: a mozę coś w trójmieście takiego zrobić?ktoś byłby chetny?to już brzmi lepiej :P W Wawce bywam- ale dzisiaj to odpada :P Anna S. psycholog kliniczny, Pracownia Psychologiczna \"Ty i Ja\" Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! to co kiedy się spotykamy i gdzie? czekam na propozycje, może byc jutro popołudniu:) ania konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! ech... a o Poznaniu to już nikt nie pomyślał :-((( konto usunięte Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! drogie dziewczęta trójmiejskie :) spotkanie jak najbardziej TAK. A na tematach trójmiejskich co chwilę gdzieś wychodzą, dziś balują w sopocie! też zamierzam dołączyć od za dwa tygodnie :) Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! No i jak zawsze spotkania są w Trójmieście WŁAŚNIE wtedy gdy ja wyjazduję... Sylwia D. Pełna wiary we własne siły, nie skażonej ambicji i potenc... Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! A może spotkanie w stolicy Warmii i Mazur?:) Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! na gadaniu i tak się zawsze kończy .. ehh.. Sylwia D. Pełna wiary we własne siły, nie skażonej ambicji i potenc... Temat: Daj sie poznac... spotkajmy sie, tu i teraz! Nie musi się skończyć na skromnym zdaniem wystarczy trochę jestem jak najbardziej za!
.
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/338
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/967
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/565
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/423
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/356
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/743
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/218
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/916
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/361
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/486
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/931
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/364
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/639
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/641
  • 6vuoktxu4d.pages.dev/831
  • spotkajmy się w moich snach