Wyniki wyszukiwania: na kopie siana leżałem z rana (103935) Wszystkie (104088) Wykonawcy (153) Teksty piosenek (103935) Wykonawcy (153) na kopie siana leżałem z rana.
KOLĘDA 48. Na kopie siana leżałem zrana, Ja Wojtek, Maciek i Kuba: Drzymałem mile przy dobrej chwile, wej[1] Bartos woła: ach zguba! Kochany Wojciechu, bierz się do pospiechu, owo cóś z nieba wielkiego, Jak góra, by chmura, na dół się toczy, Błyszczy się przedziwnie, aż bolą oczy: Oj, oj, oj, wstawajcie, prędko uciekajcie, Cóś złego. Budziłem dobrze kijem po żebrze, Maćka i Kubę spiącego. Wstań miły Szwagrze, Cóś Bartek gawrze; Pójdźmyno wszyscy do niego: Czego tam on ryczy, jako na basicy, Tak grubo wrzeszczy na dole. Biegliśmy wszyscy trzej prędko po roli, Maciek padł i krzyczy: Głowa mnie boli; Jak boli, tak boli, weźże mnie powoli, Mój Kuba. Leży na polu, z wielkiego bólu, Stękać już Maciek nie może; Ratujcie prosi, głowy podnosi, Alić go Kuba wspomoże: Wciągnął go do budy, położywszy dudy, I głowę jemu obwinął. A skoro to ujrzał Tomek przy domie, Biegł prędko do budy, on leży w słomie, Trochę go poruszył i słomą poprószył, I wyszedł. Gdy tak stoimy, wspólnie radzimy, Chrystus się z Panny narodził: Anieli grają, wdzięcznie śpiewają, aże się Maciek obudził; Wesoła nowina, Panna rodzi Syna, w stajni, w miasteczku Betleem! Weź Kuba barana, ja koszyk gruszek, A ty weź Michale masła garnuszek I baryłkę wina, by się ta Dziecina Cieszyła. A ty zaś Rochu, pięknego grochu, Weźmij na plecy z pół wora, Pod jednym dachem mieszkasz ze Stachem, Daj mu tłustego kaczora, Niech weźmie w kobielę, będzie na niedzielę, terazże idźmy wraz wszyscy, Oglądać na ziemi to Boże ciało: Co się dla nas ludzi zbawieniem stało: Już tam są Anieli, bośmy ich widzieli, Na szopie, Ty Tomku brachu będźże bez strachu, Chociaż tam jest Józef stary, Za wszystkich gadaj, ofiary składaj, Boś ty był w szkołach u Fary; A my na około, zagramy wesoło, Temu dziecięciu małemu: Sol fa mi, ut re dum, ra ra ra Panie, Dajemyć podarki jak kogo stanie, Przyjmij nas w tej sprawie, daj niebo łaskawie, Daj! Amen.
Grabie do siana stare zabytkowe. Grabie w dobrym stanie, bez trzonka - Liczba zębów: 12 - Długość zębów: 9 cm - Szerokość całkowita: 61 cm---ZAPRASZAM do licytacji! Kupujesz u sprawdzonego sprzedawcy - od wielu lat na Allegro. ZAPRASZAM na inne moje aukcje, na których oferuję zabytkowe przedmioty z ostatniego zdjęcia
Jakie jest pochodzenie słowa kolęda? Łacińskie, najogólniej mówiąc, ale jest to bardzo stare zapożyczenie ogólnosłowiańskie. Calendae - była to rzymska nazwa pierwszych dni miesiąca, a zwłaszcza pierwszych dni pierwszego miesiąca w roku. Znaczenie słowa zmieniło się na gruncie języka biorącego, między innymi polskiego i dzisiaj słowo kolęda oznacza przede wszystkim pieśń o tematyce bożonarodzeniowej. To znaczenie jest wtórne, pierwotnie kolęda oznaczała wyłącznie pieśń śpiewaną na Nowy Rok. Mamy taki zapis z XVI w., jest to kolęda Zajcowica zatytułowana "A czyj-że to nowy trzem" wysyłana na Nowy Rok czyli Nowe Lato, do jego przyjaciela z życzeniami, żeby miał syna, żeby ten syn osiągnął w życiu sukces. Kolęda była więc pierwotnie pieśnią życzącą, niektórzy mówią "świecką". Ja bym nie powiedział, że ona była świecka, ponieważ Zajcowic posyłając te kolędy twierdził, że jest to słowo, które sam Pan Bóg zsyła gospodarzowi. Wtedy, w XVI w. pieśni związane z Bożym Narodzeniem, nazywano inaczej rotułami, kantykami albo symfoniami i kiedy Nieznanowski i Nowak-Dłużewski wydawali dwa tomy kolęd staropolskich, nie umieścili tych życzących tekstów, tylko teksty wyraźnie bożonarodzeniowe czyli te, które nie były wtedy zwane kolędami. Z czasem kolęda noworoczna i pieśni bożonarodzeniowe połączyły się ze sobą w pewną całość, co jest charakterystyczne dla polskiej kultury narodowej. Tak więc dziś nazywamy kolędami zarówno pieśni typu "Bóg się rodzi" jak i pieśni np. "Mości gospodarzu, domowy szafarzu". Kolęda znaczy jeszcze coś innego, mianowicie dar - podarunek, mówimy "na kolędę coś kupić komuś"; kolęda to jest też określenie wizyty duszpasterskiej, jest to również zwyczaj chodzenia w odwiedziny na Boże Narodzenie i Nowy Rok, chodzenie z życzeniami to właśnie chodzenie po kolędzie. Pastorałki uważane są za kolędy ludowe, czy zgadza się Pan z tą opinią? Jest to opinia dość powszechna, ale trudno mi się z nią zgodzić. Pastorałki nie są pochodzenia ludowego, były tworzone od wieku XVII, zwłaszcza w wieku XVIII, i później w środowiskach nie wiejskich, ale raczej przykościelnych czy dworskich. Znakomity znawca kolęd staropolskich, profesor Stefan Nieznanowski, definiuje je jako rodzaj sielanki. Są w nich przedstawiane przygody pasterzy idących do Betlejem i jest to oczywiście nawiązaniem do motywu ewangelicznego. Ludowość pastorałek jest ludowością bardzo specyficzną. Lud jest tu przedstawiony przedmiotowo, przez kogoś, kto patrzy z zewnątrz i widzi takich prostych, trochę topornych, ale dobrych w głębi duszy ludzi. Można się z nim w pewnym stopniu utożsamiać, ale często pastorałka graniczy wręcz z burleską np. "Gwałtu, gwałtu pastuszkowie", "Na kopie siana leżałem z rana", "A spis [śpisz - przyp. red.] Bartek, Szymek, Wojtek" itp. Są one ludowe w tym sensie, że o "ludzie" mówią, a nie dlatego, że w nich "lud" się wypowiada. Może najbardziej ludowa - a w gruncie rzeczy wystylizowana na ludowo jest pastorałka "Oj, maluśki, maluśki", która jak wiadomo nie jest czysto góralskim tworem. Jest jednak utrzymana w stylu kolędy ludowej, pieśni o narodzeniu Jezusa, o przyjściu Boga do ludzi, o tym cudownym zdarzeniu, które wywołuje ze strony ludzi radość onieśmielenie i czułość. Ta pieśń wyraża tego rodzaju naiwność, którą wszyscy - niezależnie od zawodu i wykształcenia - akceptujemy przynajmniej w tym świątecznym czasie. Natomiast trzeba powiedzieć, że jest coś takiego w polskiej kulturze bożonarodzeniowej, co jest niedoceniane i nawet trochę zapomniane - mianowicie tradycja autentycznej ludowej pieśni apokryficznej podejmującej temat Bożego Narodzenia. Powstała ona w środowisku ludowym już po chrystianizacji wsi, a więc w XVII - XVIII stuleciu. Ta twórczość stanowiąca integralną część folkloru jest niezwykle interesująca, niestety nie została uwzględniona przez układających kantyczki księży: Mioduszewskiego, Miłkowskiego, Kądzioły, Szycy. Tymczasem artystycznie są to bardzo ciekawe teksty. Istnieją np. kolędy maryjne, w których bardzo ważną rolę odgrywa postać Panienki i motyw ubogiego, bezdomnego macierzyństwa. Pieśni te są związane z kultem maryjnym - bardzo w Polsce rozwiniętym. Za przykład może służyć pieśń "Z tamtej strony morza świeci jasna zorza", "Stoi tu lipeczka, lipeczka zielona", "Zajaśniała śliczna gwiazda na niebie". Co to jest kolęda życzeniowa, o której wspominał Pan na początku rozmowy? Ogólnie mówiąc, jest to pieśń, z którą przychodzili kolędnicy na Nowy Rok składać życzenia gospodarzowi i domownikom. Przywoływany jest w nich cały system wartości, bo gospodarzowi życzy się przede wszystkim następcy, syna, dostatku w oborze i na polu, gospodyni, aby w obejściu się dobrze wiodło, chłopcu życzy się dziewczyny, a dziewczynie dobrego chłopaka. W Polsce znane są w zasadzie 4 typy kolęd życzących: dla pana, dla pani, dla panny i dla kawalera. Te pieśni są zjawiskiem ogólnosłowiańskim, zwłaszcza Ukraińcy mają bogate zbiory. Jedną z najciekawszych jest pieśń spod Lubartowa. Zaczyna się od słów "Wyjdźże do nas panie gospodarzu, Bóg się szerzy w twym podwórzu". Pojawia się tu motyw "szerzenia się Boga", bardzo rzadki i osobliwy w polskiej dalszym ciągu pieśni słyszymy "krówki ci się pocieliły, kobyłki ci się poźrebiły, świnki ci się poprosiły" - trzy czy cztery zwrotki o tym jak to się mnoży bydło i dobytek w gospodarstwie. Tak jest właśnie pojmowane "szerzenia się Boga", a więc bogactwa, od którego tak wiele w życiu gospodarza zależy. Motyw Boga jest w tym utworze bardzo ciekawy. Etymologicznie słowo Bóg wywodzi się ze staroindyjskiego "bhaga" (znaczyło to tyle co bogactwo, szczęście) i ma związek ze słowem bogaty, ubogi, zboże . Bóg, który się szerzy w obejściu gospodarza oznacza mnożące się bogactwo. Czy jest on osobowy, czy nieosobowy? Z dalszego ciągu pieśni wynika, że jednak osobowy, bo mówi się, że świnki (dzikie!) wykopały bryłę złota pod jedliną, gospodarz ulewa z niej złoty kielich, "Któż tym kielichem pijał będzie, sam Pan Jezus po kolędzie, sam Pan Jezus z Aniołami, Najświętsza Panienka ze Świętymi". Bóg jest tu już spersonifikowany, ale w pierwszej części pojawia się archaiczny motyw, gdzie jest on samym bogactwem. Nie ma tu sprzeczności między koncepcją Boga-dawcy bogactwa i Boga chrześcijańskiego pojmowanego osobowo. W części końcowej pieśni pojawia się motyw Pana Jezusa pijącego z kielicha z gospodarzem. Przychodzi on po prostu odwiedzić człowieka, daje wszystko człowiekowi, także samego siebie. Tak wygląda noworoczna, życząca kolęda gospodarska. Opiera ona się na zasadzie "magii obrazu spełnionego", zawarte jest w nim życzenie, żeby tak się temu gospodarzowi zdarzyło. Natomiast kolęda życząca dla dziewczyny, jest to właściwie cykl kolęd, w których panna jest zazwyczaj przedstawiona jako jabłoneczka. W Biłgorajskiem i na Zamojszczyźnie występuje do dziś cały cykl tych kolęd, tzw. pieśni dunajowych. Są to bardzo stare teksty, podobne do białoruskich i ukraińskich kolęd życzących, bardzo ciekawe utwory mające piękną konstrukcję poetycką z motywami symbolicznymi. Skąd w pieśniach dunajowych motyw wody, wina, zieleni? Są to symbole życia. Woda to symbol początku, bezmiaru możliwości istnienia. Wystarczy wspomnieć fragment Księgi Rodzaju, w której czytamy że Duch Boży unosił się nad wodami. Woda jest nie tylko początkiem, ale też i końcem, który wszystko pochłania i zamyka. Jest to element podstawowy Kosmosu, który funkcjonuje jako symbol płodności, zarodek pramaterii i warunek życia. Zieleń jest również symbolem życia i odradzania się. Wino natomiast stanowi w polskich kolędach tajemniczy motyw, nie jest on rdzennie polski, raczej związany z kulturą śródziemnomorską. Jest to symbol sakralny, chrześcijański, związany też z radością, błogosławieństwem, uświęceniem. Na Lubelszczyźnie zachowały się pieśni szczodrakowe, które niejednokrotnie mieszają w swej treści cały rok liturgiczny, choć odnoszą się wyłącznie do czasu Bożego Narodzenia. Szczodrowanie to inaczej kolędowanie noworoczne, ale jest to pewna wyspecjalizowana odmiana kolęd w ramach szeroko rozumianego zwyczaju chodzenia po kolędzie. Szczodrymi wieczorami nazywano wieczory od Bożego Narodzenia do Nowego Roku. W okolicach Jasła, gdzie spędzałem młodość, po wsi chodzili "szczodracy" specjalnie ubrani w wysokie słomiane czapki. A moja ciotka - były to lata 1946-48 - piekła w tym czasie małe ciasteczka, które nazywały się "szczodraczki". "Przyjdą szczodracy, trzeba będzie ich poczęstować" - mówiła. Był więc zachowany stary zwyczaj, kiedy chłopcy przychodzili w słomianych nakryciach głowy (słoma to symbol płodności) z życzeniami zdrowia i dostatku, a w zamian za to otrzymywali szczodraki, byli częstowani świątecznym chlebem. Była to rytualna "wymiana darów", jak to nazywają etnografowie. Słowo, "szczodry" (bogaty i obdarzający) jest słowem dziś już pokrytym patyną, archaicznym i podniosłym, na wsi jednak jest traktowane w sposób dosłowny i odnoszone szczególnie do czasu Bożego Narodzenia i ma tu wiele znaczeń. Szczodrówka na Lubelszczyźnie, replika ukraińskiej szczedriwki , to jest właśnie pieśń życzeniowa dla kawalera, panny. Są to pieśni związane z czasem sakralnym, można powiedzieć "bezczasem", wiecznym "teraz". W szczodrakach występuje często motyw Ukrzyżowania, choć pieśni te tyczą się Bożego Narodzenia. Z czego to wynika? Myślę, że w tym wypadku mądrość ludowa nie jest odległa od mądrości teologicznej. Misterium Zbawienia jest pewną całością obejmującą czas od narodzin do śmierci Chrystusa. To, że w ludowym repertuarze bożonarodzeniowym pojawiają się także motywy Męki Pańskiej jest niezwykle interesujące. Wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z czymś, o czym pisał ojciec Jacek Salij w szkicu "Teologia ludowa Bożego Narodzenia". Nazywał on o to zjawisko "współforemnością objawienia i naturalnego przeżywania sacrum" - mądrość ludowa bliska teologom. W ludowym rozumieniu Bożego Narodzenia, innym językiem, w inny sposób, niespekulatywnie tylko obrazowo wyraża się rzeczy bliskie chrześcijańskiej teologii. W pamięć zapadło mi wspomnienie mojej prababki, Anny Wójcickiej, która przed śmiercią koniecznie chciała przekazać mi tekst jednej kolędy, nieznanej nikomu innemu w okolicy. Była to pieśń "Na zielonej łące, przy niskiej dolinie, hej tam sobie rozmawiali Chryste Zbawiciele" - pieśń o Zwiastowaniu, Narodzeniu, potem dzieciństwie Jezusa. Jest to mały apokryf, bliski "Rozmyślaniu Przemyskiemu", apokryfowi z XV w. Koniec tej kolędy również nawiązuje do Męki Chrystusa: - "Już ty pójdziesz na śmierć wieczną za niedługie życie. A nam za to Pan Bóg da lekkie skonanie, a po śmierci żywot wieczny, w niebie królowanie". Wspominało się więc w tej kolędzie nie tylko o Męce, ale jeszcze o nas samych, którzy mamy mieć z tej śmierci pożytki duchowe. Jest to ujęcie niesłychanie stare, jeszcze staropolskie i zarazem zawarta jest w tym pewna głębsza idea. Odnalazłem kilkanaście wariantów tej pieśni, która jednak - jak wiele pięknych autentycznie ludowych kolęd - prawie poszła w zapomnienie, a szkoda. Rozmawiała Agnieszka Matecka          Profesor Jerzy Bartmiński kieruje Zakładem Gramatyki Współczesnego Języka Polskiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Pod nazwą tą kryje się jednak grupa ludzi, pracowników i studentów, zafascynowanych kulturą ludową, których Profesor zaraził swoją pasją. On sam jest od wielu lat jurorem Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, nie stroni też od oceny młodych muzyków inspirujących się folklorem na "Mikołajkach Folkowych", działa w Komisji ds. Folklorystyki Polskiej Akademii Nauk i przewodniczy Radzie Naukowej Radiowego Centrum Kultury Ludowej. W kręgu zainteresowań Profesora znajduje się przede wszystkim folklor słowny. Jerzy Bartmiński jest autorem wielu publikacji dotyczących folkloru, między innymi kolęd ("Kolędowanie na Lubelszczyźnie" czy "Kolędy polskie" LSW 1991) , które mu są szczególnie artykułu: Jakie jest pochodzenie słowa kolęda? Łacińskie, najogólniej mówiąc, ale jest to bardzo stare zapożyczenie ogólnosłowiańskie. Calendae - była to rzymska nazwa pierwszych dni miesiąca, a zwłaszcza pierwszych dni pierwszego miesiąca w roku. Znaczenie słowa zmieniło się na gruncie języka biorącego, między innymi polskiego i dzisiaj słowo kolęda oznacza przede wszystkim pieśń o tematyce bożonarodzeniowej. To znaczenie jest wtórne, pierwotnie kolęda oznaczała wyłącznie pieśń śpiewaną na Nowy Rok. Mamy taki zapis z XVI w., jest to kolęda Zajcowica zatytułowana "A czyj-że to nowy trzem" wysyłana na Nowy Rok czyli Nowe Lato, do jego przyjaciela z życzeniami, żeby miał syna, żeby ten syn osiągnął w życiu sukces. Kolęda była więc pierwotnie pieśnią życzącą, niektórzy mówią "świecką".
Poszukiwacz, podejrzewając, że w kopie siana ukrył się kompan zabawy, postanowił „wykurzyć” (dosłownie!) chowającego się rywala. Niewiele myśląc, podpalił stodołę. Ogień momentalnie pochłonął cały obiekt. Na szczęście dziecko, ukrywające się w stogu siana, zdążyło w porę uciec z miejsca pożaru.
Tekst Kolędy: Hej, hej, kolęda! Dla Panny Ksieni Hej, hej, kolęda!Hej, hej, kolęda!(Jeden śpiewa) Nowy Rok nadchodzi,Wszystko dobre rodzi.(Wszyscy śpiewają) Hej, hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Niechaj Pannie KsieniW złoto się zamieniHej, hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Niech jej zdrowie służy,Niech fortuna hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Za naszą kolędęDa nam wina w hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Śpiewajmy co siła,By nam długo żyła:Hej, hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Aby żyła wieki,A Bóg ją z opiekiHej, hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Swojej nie wypuszczał,Ani też dopuszczałHej, hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Żadnej żyła w miłościHej, hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Oblubieńca swego,Jezusa hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Niech dni Nestorowepłyną jej hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Niech Jezus maleńkiZłote upominkiHej, hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Na ręce jej złoży,A niebo hej, kolęda!Hej, hej, kolęda. Dziękuję, że jesteś z nami, jeśli podoba Ci się to co robimy, wesprzyj nas, zobacz również nasz kanał na Youtube i kliknij subskrybuj. Zobacz również listę pieśni i modlitw, a także przyjrzyj się bliżej Świętym i Błogosławionym. Tworzenie treści i filmów wymaga środków finansowych. Rozwój strony www i kanału youtube – to nasze główne wydatki. Nasze plany są bardzo bogate, a ich realizacja stanie się możliwa jedynie dzięki uzyskaniu stabilnego źródła finansowania. Nie dostajemy pieniędzy - działamy dzięki wsparciu naszych czytelników, dzięki Tobie. Ku Świętości Redakcja
Kup: Zające z siana królik z siana ozdoby wielkanocne za 30,00 zł w mieście Koszelewy. Szybko i bezpiecznie w najlepszym miejscu dla lokalnych Allegrowiczów
Wspomnienia dr Józefa Lorenca . Józef Lorenc urodził się w 1928 roku. W chwili wybuchu wojny miał więc 11 lat. Proszony o wspomnienia z tych czasów nie przypomina sobie dziecięcych zabaw. Widocznie w warunkach zagrożenia życia dzieci dojrzewały szybciej. Jemu wojna zabrała dzieciństwo. Pan dr Józef Lorenc pamięta głównie prace domowe i na roli. Kilka razy był w środku zdarzeń tragicznych. Oto co dla nas zapisał: Pamiętam… 1. We wrześniu 1939 szedłem z moją mamusią na targ do miasta Łańcuta. Niosłem w koszyku koguty na sprzedaż. Przed miastem był tak zwany Park Angielski – ogrodzony teren okolony drzewami. (Obecnie na tym miejscu znajduje się Miejski Dom Kultury i Szkoła Podstawowa Nr 2). W parku przy drzewach - a były to grube topole – leżeli i siedzieli na ziemi jeńcy; żołnierze polscy. Widziałem setki zielonych mundurów. Słyszałem jęki i ciche wołania: wody,… chleba…. Kora z drzew topoli była obdarta; to jeńcy jak wysoko dostali rękami zdzierali z drzew korę i ssali trzymając ją w ustach, tak wielkie było pragnienie i głód. Było chłodno, siąpił deszcz. Kobiety idące na targ rzucały jeńcom chleb. Moja mama też miała przygotowane dla nas kromki chleba zawinięte w gazetę i rzuciła je za ogrodzenie polskim żołnierzom. Oni zbierali z ziemi nawet okruchy chleba. Wzdłuż ogrodzenia chodził żołnierz, strażnik niemiecki, starszy już człowiek z karabinem na plecach i nie reagował , gdy przechodzące kobiety rzucały chleb jeńcom. Dla mnie – jedenastoletniego wówczas chłopca –ten widok polskich żołnierzy jako jeńców był wielkim przeżyciem, którego nigdy nie zapomnę. 2. W tym czasie , we wrześniu roku 1939 pani Potocka wraz z doktorem Jedlińskim zorganizowali dla jeńców – rannych i chorych żołnierzy polskich – szpital na ulicy Grunwaldzkiej w Łańcucie. Produkty na wyżywienie chorych przywożono z pobliskich folwarków. W tym prowizorycznym szpitalu było około stu chorych żołnierzy. 3. Nasz dom stał na skraju wsi, obok rozciągały się łąki, a dalej pola. Przez okres trzech miesięcy rodziny żydowskie Naftule i Mendle sypiały w naszym obejściu w nocy w stodole na słomie. Sami sobie otwierali boisko w stodole, a wczesnym rankiem szli łąkami na własny grunt, by ukrywać się w dzień w zbożach. Grunt ten nazywano Klimasówką, gdyż wcześniej należał do Klimasa. Moja mama nocą przynosiła Żydom na boisko w garnku mleko i błagała, aby rankiem wcześnie wychodzili ze stodoły, bo nas Niemcy zamordują. Byłem świadkiem zamordowania pięciu Żydów; tych właśnie Naftuli i Mendlów przez Kokotta - szefa Gestapo w Łańcucie. Grunt moich rodziców był obok pola Żyda Naftuli. Te grunty dzieliła miedza. Kiedy bronowałem na polu podorywkę wykonaną we wrześniu widziałem jak przyjechała furmanka, na której siedzieli dwaj Niemcy i dwaj granatowi policjanci. Z furmanki zszedł Niemiec, pamiętam był bez czapki, wyjął rewolwer i trzymając go w ręku jak do strzału szedł w moim kierunku. Za miedzą, w odległości 10 metrów ode mnie rosła mieszanka zbożowa ( bobik, wyka, owies). Niemiec przystanął… Żydzi powstawali, wychodzili z tego zboża i głośno wołali „daruj życie”, usiłując całować go po nogach. Słyszałem jak Niemiec mówił „dać złoto!”…. Po chwili padł strzał . Klacz, która zaprzęgnięta była do brony parsknęła i chciała uciekać, mocno trzymałem na lejcach. Za każdym strzałem chciała pięciu ludzi Kokott oddal 6 strzałów. Z Naftulami była w polu ich córka, dziewczynka w wieku 5, może 6 lat. Znalem ja, bo ze swoimi rodzicami przychodziła na ich pole. Ta dziewczynka po pierwszym strzale wstała i zaczęła uciekać. Kokott strzelił do niej ponownie. Dokonany na Żydach mord widzieli chłopi, których spędzono w charakterze obławy, aby Żydzi nie uciekli. Chłopi stali w odległości 100, może 150 metrów z kijami, laskami. Dla mnie dokonany na Żydach mord był wielkim i strasznym przeżyciem. Z okien domu widziałem tez jak dwaj chłopi, niedalecy sąsiedzi przyjechali furmanką i ściągali z tych zabitych Żydów ubrania i obuwie, włożyli na wóz i zawieźli na okop ·we wsi Dębina. ( okop to jest wyznaczone we wsi miejsce pochówku zwierząt padłych na chorobę zakaźną) Po latach zostałem zgłoszony do Wojewódzkiej Prokuratury w Rzeszowie jako świadek tego dokonanego przez Josefa Kokotta mordu. ( ). Na rozprawie sądowej rozpoznałem Kokotta. Trochę się postarzał, ale był to ten sam człowiek, który strzelał do Żydów na polach we wsi Dębina. Na rozprawę przyjechały też żona Kokotta i siostra żony. Odpowiadał na pytania w języku czeskim. Mówił, że strzelał na rozkaz. Było dużo zeznań świadków. Nie podobała mi się wypowiedź jednej pani z Łańcuta, która w czasie okupacji prowadziła wyszynk ( restaurację) i powiedziała, na rozprawie „Pan Kokott przychodził z rana do restauracji, wypijał jedną wódkę i prosił o zakąskę, za które zawsze płacił. To kulturalny pan.” 4. W miesiącu sierpniu 1943 roku niosłem w worku na ramieniu mieszankę zbożową na poplon od Jana Kątnika z Dębiny, mego wujka. Byłem obok kapliczki w Dębinie, gdy nadjechał samochód niemiecki z czterema Niemcami. Jeden z Niemców wyskoczył z samochodu i wołał; Partyzant hende hoch ! – ręce do góry!. Żądał okazania kenkarty. Powiedziałem, ze mam w domu. Bagnetem przebił worek w trzech miejscach. Mieszanka zbożowa wysypywała się. Wyszedł drugi Niemiec z samochodu i pyta o nazwisko. Mówię Lorenc. Parę razy powtórzył to nazwisko i powiedział po czesku – to Polak. Mówił coś jeszcze po czesku i pozwolili mi odejść. Przeżyłem ten incydent bardzo, bo pod koszulą miałem dwie gazetki (bibuły) ”Wiem” przypasane paskiem od spodni. Wujek przechowywał gazetki ( tak nazywało się prasę konspiracyjną ) w jednym z uli pszczelich. Prasę przynosił komendant Batalionów Chłopskich na gminę Kosina – Eugeniusz Borcz, krewny mojego wujka. Ja przenosiłem gazetki potem we wskazane przez komendanta miejsca. 5. W lipcu 1942 roku otrzymałem kartę na roboty do Niemiec. Płakałem. Było nas w domu dwóch chłopców, ja i mój młodszy brat. Mój wujek doradził mojej mamusi, by zanieść koguty do policjanta granatowego, który mieszkał we wsi Kosina – P. Paszczaka. On może wiele załatwić. Tak też zrobiłem; dwa koguty w koszyku zaniosłem do domu policjanta w Kosinie. Żona policjanta zabrala koguty. Z drugiego pokoju wyszedł policjant ( pamiętam, był w koszuli) i zapytał co mnie tu sprowadza. Powiedziałem, ze mam kartę na roboty do Niemiec. Podszedł do mnie, nacisnął mi palcem pierś i polecił mi, żeby na komisji lekarskiej powiedzieć, że mnie w piersiach boli. Miałem się zgłosić w domu ludowym w Kosinie w ustalonym dniu z kartą – powołaniem do Niemiec. Szedłem z domu na komisję z płaczem. W drzwiach domu ludowego stał policjant Paszczak. Zabrał mi kartę i powiedział „ Uciekaj do domu !”. Do dnia dzisiejszego myślę o nim dobrze. Jestem mu wdzięczny za tę przysługę. 6. W roku 1942 dwa tygodnie chodziłem do odśnieżania drogi na trasie Głuchów – Kosina. Były w tym czasie siarczyste mrozy i zaspy śniegu na 3 metry wysokie. Widziałem jak Niemcy jechali na front wschodni ubrani w białe kożuchy. Mój ojciec był wówczas chory. Na nogach miałem drewniaki*. Powiem jak wyglądał domowy sposób wytwarzania drewniaków: Podeszwy ciosane były z drewna i potem obite skórą wyprawianą też domowymi sposobami. Najpierw skórę pozbawić trzeba było sierści poprzez moczenie w wodzie wapiennej. Tak z tydzień moczyła się skóra, potem wypłukiwało się skórę z tego wapna i resztek sierści. Wyprawianie to proces długotrwały. Korę ze świerka i dębu gotowało się i do tego wywaru zanurzało się skórę na 5 do 6 miesięcy. Aby kolor skóry był równomierny należało obracać od czasu do czasu tę skórę. W czasie wyprawiania wytrącało się wyprawiona skóra nie chłonęła wody, buty były suche, a drewniane podeszwy izolowały od zimna. 7. W okresie okupacji hitlerowskiej w więzieniu w Rzeszowie więziono Wincentego Witosa. Niemcy chcieli aby W. Witos utworzył kolaborujący z nimi rząd . Przyjeżdżali z Guberni z Krakowa do więzienia w Rzeszowie i nalegali, aby Witos podpisał zgodę na wzór Czechów. Wówczas można by powoływać Polaków do wojska na front wschodni. Ratowali Witosa Akowcy, Bechowcy i zgodą klucznika więzienia podawano Witosowi szklankę wody na podstawce. Pod dnem szklanki były angielskie pigułki. Po zażyciu takiej pigułki Witos przez sześć godzin miał wysoką gorączkę. Lekarz niemiecki za każdym razem stwierdzał, że Witos jest chory. Osobami, które podawały Witosowi pigułki byli Piotr Świetlik i Ungeheuer , którego imienia nie znam,, wiem tylko, że prowadził warsztat rzemieślniczy w Rzeszowie, Aby Ungeheuer mógł wejść do więzienia – trzeba było wcześniej coś zepsuć , zgłosić i czekać.. Wiedzę o tej sprawie posiadam od Piotra Świetlika, z którym kilkanaście lat współpracowałem w szkole.* Dużą rolę w tym działaniu odegrał ten klucznik więzienia w Rzeszowie. 8. Władysław Morawski, pracownik wodociągów Potockiego, a ostatnio serwisant wodociągów w Technikum Rachunkowości Rolnej w Wysokiej wtajemniczył mnie jak działał w AK przy zrzucie angielskiej broni i przechowywaniu jej w zbiornikach wodnych we wsi Handzlówce. Mówiąc w skrócie – na dnie zbiorników wodnych było dużo mułu, około półtora metra. W tym mule przechowywana była broń, wyciągano ją osęką przed akcją łańcuckich partyzantów. Władysław Morawski przekazał mi dokument osobisty dający mu prawo wstępu do zamku podpisany przez administrację zamku i szefa gestapo w Łańcucie. Pracując całe życie w wodzie Władysław Morawski nabawił się choroby, skutkiem której amputowano mu nogi po kolana. 9. Pamiętam, jak boleśnie przeżyłem śmierć mojego brata ciotecznego Alojzego Kiełba. W czasie walk wojsk radzieckich z cofającymi się Niemcami leżałem z kuzynem na miedzy obok domu. Od pocisków zapaliły się domy w sąsiedzkiej wsi Białobrzegi. Pożar ogarnął sześć domów. W naszym domu oprócz naszej rodziny mieszkali wtedy ludzie wysiedleni z Kamionki Strumiałowej. W czasie walk i wspomnianego pożaru wynosili oni do ogrodu swój dobytek: bieliznę, ubranie, pierzyny, aby je uratować w razie pożaru domu. Niemcy widzieli ruchy ludzi wokół domu. Wystrzelili pocisk artyleryjski w prostej linii miedzy. Słyszałem jak mój kuzyn Alojzy leżący na tej szerokiej miedzy krzyknął „o jej” . Ja ze strachu leżałem jak zając pod miedzą – w głębokiej koleinie. Nie wiem jak to się stało. On zginął na tej miedzy. W szoku uciekłem do sąsiadów, wszedłem do obory i schowałem się pod żłobem. W oborze były dwie krowy. Wieczorem przyszła z naftową latarnią starsza gospodyni doić krowy i wypatrzyła mnie wciśniętego pod krowim żłobem. Gospodyni – Katarzyna Benedyk miała wówczas z dziewięćdziesiąt lat. Po wydojeniu krów zabrała mnie do domu. Zjadłem posiłek. Działania wojenne trwały nadal. Byłem tam u Katarzyny Benedyk trzy dni. W czwartym dniu pobytu działania wojenne ustały, a po błotnistej drodze jechało wojsko radzieckie. Katarzyna Benedyk zaprowadziła mnie do mojego rodzinnego domu. Radość rodziców że żyję była tak wielka, że wszyscy płakaliśmy. Po moim zaginięciu w czasie walk rodzice sądzili, że pocisk mnie „rozniósł po polach” do tego stopnia, ze nie ma co włożyć do grobu. Alojzego pochowano na cmentarzu w Białobrzegach. Kiedy jestem koło rodzinnego domu patrzę na miejsce upadku pocisku , głęboki dół, gdzie zginął mój kuzyn, a ja żyję. Za to że żyję, za otrzymane dobra staram się spłacać dług poprzez działania społeczne na rzecz ludzi starszych** Józef Lorenc część II wspomnień Informacje z okresu okupacji hitlerowskiej. 1. W miesiącach letnich roku 1942 była bardzo trudna sytuacja na wsiach powiatu łańcuckiego i w samym Łańcucie. Niemcy nakładali na gospodarstwa wiejskie wysokie kontyngenty; dostawy zboża, mięsa, mleka i ziemniaków na rzecz Rzeszy. Na wsiach ludzie odczuwali było w mieście. Były masowe łapanki młodych ludzi na roboty do Niemiec. Niemcy zamykali Polaków do więzień. Rolnik nie mógł dokonać uboju własnego tucznika na własne potrzeby, groziła za to kara więzienia. W takiej trudnej sytuacji społeczno-gospodarczej pan Piotr Świetlik w porozumieniu z ludowcami i ZWZ przebrany w mundur kapitana niemieckiego i w asyście przekupionego żołnierza ( Austriaka) udał się do hrabiego Potockiego do zamku. Rozmowa odbyła się w gabinecie ordynata. Piotr Świetlik prosił hrabiego Potockiego aby wstawił się do Niemców z prośbą o pomoc i ochronę Polaków. Potocki rozpoznał Świetlika, żachnął się i wykazał zdenerwowanie. Świetlik odpowiedział: „Panie hrabio – ja tu nie jestem sam, za mną stoją chłopi”. Potem okazało się, że na bramie zamkowej już nigdy nie pełnił warty Niemiec, który ułatwił wejście do zamku. Oznaczało to, że Potocki powiadomił Niemców o tym zdarzeniu. W swoim pamiętniku hrabia Potocki napisał na stronie 230, że rozmawiał z agentem Świetlikiem. 2. W roku 1940 przyjechał do Łańcuta general Michał Karaszewicz -Tokarzewski. General ubrany był jak turysta, z plecakiem na plecach. Furmanką przyjechał do wsi Sonina do Alfreda Hadława – działacza ludowego. W obecności generała członkowie ZWZ złożyli przysięgę działania konspiracyjnego w ramach tej Piotr Świetlik zobowiązany został przez ZWZ do przeprowadzenia generała Tokarzewskiego na Węgry. Przejście to miał ułatwić nadleśniczy w Dukli inż. Roman Gesing, późniejszy minister leśnictwa. Granica z Węgrami prowadziła przez las i kawałkami biegła wzdłuż bardzo wąskiego strumienia. Drogę wskazywał leśnik. Kiedy generał Tokarzewski przekroczył granicę i pomachał ręką na znak, że jest już na ziemi węgierskiej, Piotr Świetlik, który przez całą drogę niósł na ramionach pług, (rzekomo do kowala) poczuł jak bardzo był zmęczony. Położył się na chwilę przy kopie siana na łące należącej do nadleśnictwa i zasnął. Obudził się w momencie, gdy pies niemieckich strażników szarpał go za ubranie. Przybiegli dwaj strażnicy niemieccy, którzy kazali Świetlikowi iść z nimi i przyprowadzili go do Nadleśnictwa w Dukli. Nadleśniczy , wspomniany wcześniej Roman Gesing który biegle władał językiem niemieckim, zaprosił Niemców na ucztę, a Świetlika kazał zamknąć w oddzielnym pokoju. Klucz od tego pokoju oddał Niemcom. Żona Gesinga i służąca miały gościć Niemców; podano dużo wódki i pieczonego indyka. Nadleśniczy pił alkohol ostrożnie. Kiedy Niemcom chwiały się głowy z wypicia nadmiaru alkoholu - nadleśniczy dał sygnał służącej, aby otworzyła okno. Piotr Świetlik czmychnął przez to okno. Biegł brzegiem strumyka, żeby zatrzeć ślad. Gdy Niemcy oprzytomnieli – ruszyli z psem na poszukiwanie uciekiniera. Bardzo byli zdenerwowani. Całą tę opowieść snutą w trakcie rozmowy ministra Gesinga z Piotrem Świetlikiem słyszałem osobiście w gabinecie ministra. W tym czasie byłem zastępcą dyrektora Technikum Rachunkowości Rolnej i razem z dyrektorem Świetlikiem byliśmy w sprawach służbowych w Warszawie. Minister (ludowiec) przyjął nas bardzo serdecznie. Przy herbatce i kieliszku dobrej wódki obaj panowie ze wzruszeniem wspominali wspólne przeżycia z okresu okupacji. 3). W miesiącu kwietniu 1043 roku we wsi Markowa pow. Łańcut w mieszkaniu pana Homy odbyła się tajna konferencja ludowców i bechowców powiatu łańcuckiego z udziałem Ministra Rolnictwa Rządu Londyńskiego ( na kraj) - pana Zygmunta Załęskiego. W tym czasie Niemcy ponosili na froncie wschodnim duże straty. Zbliżał się koniec wojny. Na konferencji w Markowej uczestnicy dyskutowali na temat przeprowadzenia reformy rolnej w powiecie łańcuckim. Do podziału gruntów hrabiego Potockiego dla chłopów było 2000 hektarów. Stanowiska dyskutantów były różne. Jedni uważali, że reformę należy przeprowadzić w majestacie prawa, inni byli przeciwni, a jeszcze inni proponowali przydział ziemi z reformy rolnej robotnikom folwarcznym i małorolnym chłopom po 5 ha i 1 ha ( aby więcej ludzi skorzystało z reformy). Pełnomocnikiem w sprawie planowanej reformy rolnej dla Ziemi Łańcuckiej wybrano Jana Bożka ze wsi Białobrzegi pow. Łańcut. W czasie dyskusji Zygmunt Załęski podniósł problem rozwoju oświaty rolniczej na wsi - organizację szkół rolniczych w w budynkach po-folwarcznych hrabiego Potockiego. Temat podchwycił obecny na naradzie Piotr Świetlik. Po zakończeniu wojny działacze ludowi zorganizowali w Łańcucie Gimnazjum Mechaniki Rolnej, a we wsi Wysoka - Gimnazjum Rolniczo-Spółdzielcze. Były to pierwsze tego typu szkoły rolnicze w Polsce. We wsiach Głuchów, Handzlówka, Krzemienica i Wola Mała w powiecie łańcuckim zorganizowano Szkoły Przysposobienia Rolniczego. *Pan dr Józef Lorenc był przez długie lata dyrektorem Technikum Rachunkowości Rolnej w Wysokiej. ** Pan dr Józef Lorenc jest członkiem Zarządu Łańcuckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, jak również cenionym wykładowcą zapraszanym do licznych podkarpackich UTW.
W trakcie przeszukania samochodu policjanci natrafili także na kominiarkę, maczetę oraz 2 saperki – relacjonuje asp. Olga Lesińska-Żabińska, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie. 21-letni krakowianin usłyszał zarzut z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, za który grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
tłumaczenia kopa siana Dodaj haystack noun Stos pieniędzy był teraz wysoki na dziesięć cali i rozsypywał się jak źle ułożona kopa siana. The pile of money was ten inches high now, and spilling down like a loose haycock. Literature Może jednak ułożone w kopy siano już w drodze do stacji składało nam propozycję za propozycją. Perhaps the piled-up hay had made us offer after offer on the way to the station. Literature To było tak, że czterech Żydów ukrywało się razem, nocowali w kopie siana. It was like this: Four Jews were in hiding together, spending the night in a haystack. Literature Śniło mi się że zasnąłem na kopie siana. I dreamt that I was asleep in the hay. Słyszał okrzyki przyjaciół i wrogów, szczęk mieczy, widział ogniste kopie, siejące śmierć. He heard the cries of friend and foe as swords clashed and fire lances spewed death. Literature Jego ciało opadło na mulisty kanalik i leżało obok kopy siana i zardzewiałej puszki po oleju roślinnym. His corpse straddled a muddy canal and lay next to a bale of hay and a rusted can of vegetable oil. Literature Któregoś dnia na morzu pojawiła się wysepka w kształcie kopy siana, tak zielona jak pierwsze kłosy jęczmienia. One day there was a little island floating in the sea, shaped like a hay-cock and green as the first spears of barley. Literature Te rzeczy okrutnie nie pasowały do mojej dojrzałej cery i siwiejącej kopy siana na głowie. These clothes so clearly did not match the maturity of my face or the grey-streaked haystack on my head. Literature I to ja miałem być tym, kto w kopie siana szeptał to i tamto? And was that really me, whispering this and that in the haystack? Literature Nie zawracał sobie głowy budzeniem stajennych, ale ułożył swój ciężar na kopie siana i osiodłał oba konie. He didn’t bother waking the grooms but settled his burden on a pile of hay and saddled both horses. Literature A tu biedny Szkrab leży z McGintym na kopie siana i próbuje zapomnieć o swym złamanym sercu. Poor Jingle would be curled up in the hayloft with McGinty, trying to forget his broken heart. Literature Przy Basingstoke jest kopa siana. there's a bale of hay outside basingstoke. Pęknięte Morze to o wiele za duża kopa siana na takie zabawy. The Broken Sea is far too large of a haystack for that.” Literature To dlaczego twoje włosy zawsze wyglądają jak kopa siana? So how come your hair always looks like crap? Literature Jak zwykle były rozczochrane i tłuste, bo kiedy je myła zbyt często, wyglądały jak kopa siana. It was a mess as usual, frizzed out and oily because if she washed it too often it just looked like dry straw. Literature Jeśli owca zniknie z pola, spłonie kopa siana albo ktoś ukradnie lemiesz, Guy obwinia Atholda. If sheep disappear from a field, or a hayrick burns, or someone steals the blades of a plough, Guy blames Athold. Literature – uśmiechnął się. – Zupełnie zbędny, gdy się ma sześć koni, przerzuca całe kopy siana i biega koło nich całe dnie 'No need to jog if you have six horses and are humping bales of hay and mucking out all day.' Literature Do owiec wynajęto chłopca z sąsiedztwa i Peter pomagał układać siano w kopy. And a neighbor boy was hired to herd the sheep while Peter helped Manly stack the hay. Literature Berta szalała właśnie na trawniku, gdzie ogrodnik przetrząsał siano. Leżała plackiem na kopie, bona trzymała ją za spódniczkę. In fact, the little girl was just then rolling on the lawn in the midst of the grass that was being turned. She was lying flat on her stomach at the top of a rick. The servant was holding her by her skirt. Lagun I podniósł nogę i dał mu takiego kopa, że ten przeleciał przez wiele fur siana. And he raised his foot, and gave him such a kick that he flew away over four loads of hay. Literature Wtedy moje pojęcie o uprawie ziemi sprowadzało się do przekonania, że siano należy suszyć w malowniczych kopach. At that point, my impression of farming was that one was obliged to arrange hay in picturesque stacks. Literature Są tam gigantyczne wieże i słupy, a nawet kształty przypominające skamieniałe "kopy siana". There are gigantic towers and pillars, and even shapes reminiscent of petrified "haystacks". ParaCrawl Corpus Trasa do przełęczy opada, ale stamtąd zaraz następuje strome podejście szerokim grzbietem aż na wierzchołek Stohu, który, jak twierdzi wielu turystów, jest podobny do kopy siana. Trail to the saddle descents but right from there is a steep ascent through a wide ridge to the Stoh peak that reminds many tourists a huge haystack. ParaCrawl Corpus Najpopularniejsze zapytania: 1K, ~2K, ~3K, ~4K, ~5K, ~5-10K, ~10-20K, ~20-50K, ~50-100K, ~100k-200K, ~200-500K, ~1M
Hieronim Bosch, a właściwie Jeroen Anthoniszoon van Aken był malarzem niderlandzkim. Urodził się ok. 1450 roku zmarł 1516. Całe życie mieszkał w północnej Brabancji w Hertogenbosch. Jego twórczość charakteryzuje się złożoną symboliką na temat ludzkich grzechów i niedoskonałości człowieka. Był autorem obrazu ,, Wóz Siana
stary 2017-12-18 16:57:34 A ja pamiętam takie pastorałki, że boki zrywać i to z kantyczki z 1867 fragmenciki: "...Kuba stary przyniósł dary - masła na talerzu, Sobek parę gołąbeczkuch takich jeszcze w pierzu...wszyscy bieżą do stajenki do dzieciątka i panienki...Bolo nie miał co im przynieść- dobre chęci niesie... biegł Wojtek bez portek po śniegu po grudzie, hihihi, ha haha-śmiali się zeń ludzaie..." "Na kopie siana leżałem z rana, ja, Wojtek, Każmirz i Kuba...Ledwieśmy byli posnęli, gdyśmy anioła ujrzeli , Nie bój się nie bój się Maćku pastuszka i i jamć to i jamć to jest boski służka. Zaraz my się poderwali i na innych zawołali byśmy k Betlejem bieżali..." "Zagrzmiało, runęło w Betlejem ziemi, nie było, nie było Józefa kędyżeś Józefia bywał? W Betlejem, w Betlejem dzieciątku śpiewał! Wół, osioł, wół ,osioł przed nim klękali, bo swego, bo swego pana poznali..." I wiele,wiele innych...Teraz do znudzenia śpiewają na okrągło trzy kolędy i od lulaj-lulania robi się mdło!!!
Pościel siano jest z nadrukiem stogu siana, w którym są schowane różne rzeczy czy owady, a które można odnaleźć w prawdziwym stogu siana. Jest tam biedronka, myszka, igła oraz moneta. Spanie w takiej pościeli zapewne przyniesie zapomniane wspomnienia, kiedy to sypialiśmy na sianie pod gołym niebem czy w stodole.
Antka zasnęła błyskiem. Mam na ustach niedokończoną kolędę, zahamiast zmyslanki-kołysanki. Ten czas kiedy tulę ją do piersi taki nasz. Czas na mój hamulec wtedy. Ona śpi a ja w tej ciszy siedzę i jakoś nie układają mi się te święta w całość. O co w nich chodzi? Chyba wszystkich nas tak rodzice wychowali, że chce nam się być po prostu razem. Nasza trójka, z naszą piątką, z przyległościami, z Nimi, z ich dziećmi, ale też z Dziakami od zawsze. Jak w ubiegłym roku (tu) Ale jakoś nie składa się ten świąteczny nastrój. Girlandy na schodach i na kominku wciąż brak. Choinki wycięte czekaj na uwagę. Maślane ciastka się zjadły. I choć świąteczne prezenty poutykane w zakamarkach szaf aby nie dać się zdemaskować przed czasem, burząc jakąś magię świąt czekają, nie one czynią Święta Świętami. Tej prawdziwej magii, o która tak w tym roku trudno. Chyba tylko dobre wieści, że da się jeszcze coś zrobić, że wyzdrowieje, i po raz 82 spędzi te święta na wesoło. Z nami i z Babcią. Zaśpiewa coś, co nikt w koło powtórzyć nie umie i winszować gościom będzie. Potem dialogi jasełek z dzieciństwa odegra z aktorskim zacięciem i wzruszy nas wszystkich do łez. Będzie się upierał, że ma rację... choć nie ma. Będzie z dumą podpytywał o egzaminy wnuków na studiach i laską "kopał" piłkę Antosi. Będzie wspominał zjeżdżanie na nartach z dachu, co to je sam zrobił. I ducha, którego widział wtedy w ciemnym lesie jako młody chłopaczyna. Będzie mówił o tym jaka to bieda kiedyś była. Potem wojsko i te historie enty raz wypowiedziane. Potem jak z Przemyśla na piechotę wracał. I jak Tosia pokazuje jak Pradziadzio chodzi. I jak to Ona wskazuje paluszkiem "tiu" pokazując gdzie Dziadziuś siedzi. A On przy piecu. Zgarbiony nieco. Od roku wsparty o chodzik. Ale wciąż z trzeźwa głową, bystrą myślą i żartem. Dyskretnie paląc papierosa, popije herbatę malinową i coś pod nosem zaśpiewa. Chce takich świat właśnie. Kiedy od stołu u rodziców, biegniemy do dziadków tłocząc się i zaśmiewając z "Bambuczy". A po pasterce śpiewamy do rana "Na kopie siana, leżałem z rana" Chcę patrzeć jak się kochają przez te 57 lat. Dziękować Im za to, że nauczyli nas tak bardzo być z Nimi blisko. I szczerze i otwarcie. Niezależnie o naszych gniewnych postaw, odważnych decyzji i nieoczywistych tonów. Nie wiem jak zdołali tak bardzo wszystkich nas przy sobie blisko trzymać. Już wtedy gdy cała nasza ferajna jadła pierogi z "jednego korytka" wiedziałam, że to najlepsze pierogi na świecie. I landrynki, które Dziadzio Antoś ( tak, tylko tak do Niego mówimy... lub po imieniu Antosiu) po pracy wyciągał z czarnej, skórzanej torby zatykając nam dzioby, gdy stojąc na płocie krzyczeliśmy ...ciuciu! Ale te Święta zapowiadają się na trudniejsze. Z walką i ze strachem z tyłu głowy o Niego. Ale też z nadzieją. Plotę wianek na drzwi. Drugi dla Polci. Dekoruję okna i kąty odkurzam, listę zakupów tworząc, plan na pieczenie obieram. Antka małą kulą potrząsa pokazując Poleczce padający śnieżek i brokatem sypie. W tle ciągle Zbigniew Preisner. A w weekendy spacer po świątecznym jarmarku. Kartki świąteczne. Sukienki na wieszaku gotowe czekają, kołnierzyk, co mnie tak cieszy i te spinki do włosków, których jeszcze w tamtym roku nie było. Nasze małe świąteczne tradycje. Nieświadomie może budowane. Kiedyś będą częścią wspomnień. Cieszą.
Как "копна" в польский : kopa, kopica. Контекстный перевод : — Разве эта болезнь у него от луга или дождя и гнилой копны?
Scenariusz przedstawienia "Pójdźmy wszyscy do stajenki" zawiera treści znane i przekazywane młodszym i starszym uczniom. Uczniowie odgrywają "role", a przez to poznają, doświadczają i głęboko przezywają religijne wydarzenie, jakim jest narodzenie Chrystusa. „Pójdźmy wszyscy do stajenki”Uczeń I:Są święta w naszym kalendarzuNajdroższe, najbliższe,Bo wywołują falę marzeńNajczulszych i II:Ten nastrój wszystkim się udzielaOgarnia serca i duszeRadością szczęścia i weselaI czystych wielkich I:Betlejemskie światło płonieBudząc ciepło ludzkich gdzie anioł podniósł dłonie,Rodzi się nam mały II:Nieś więc płomień, podaj kolęda koi kto się chlebem dzieli, może ogrzać świat.(Maryja przebiera groch, wchodzi Anioł Gabriel)G: Maryjo, Maryjo!M: Kto mnie woła?G: Wystraszyłeś mnie Gabrielu, co cię sprowadza w moje progi??G: Bóg Cię wybrał MaryjoM: Mnie?Gabriel: „Nie bój się Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a jego panowaniu nie będzie końca”.Maryja: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego (śpiewa na dowolna melodię) „Wielbi dusza moja Pana…”Część IKuba (ziewając):Piękna noc nadchodzi, dawno już takiej nie widziałem. Szmat pastwiska uszliśmy dzisiaj, a i trzoda śliczną paszę Zmęczenie nas ogarnia, czas trochę spocząć, a i owieczki już pokładają się strudzone. (szykują się do snu)Bartosz:Kroki jakieś słychać…o słyszycie? Może to dziki zwierz? Szybko rozpalajmy ognisko.(rozpalają ognisko)Józef:Pan z wami!Szymek:I z wami, niewiasto roztropna i mężu sprawiedliwy! Dokąd to Pan prowadzi?Józef:Do Betlejem podążamy na spis ludności, chcieliśmy gdzieś przenocować,…ale nigdzie nie ma dla nas Chyba nie zamierzacie nocować, tu na pastwisku. Niewiasta przecież brzemienna…, wróćcie do Betlejem i zapukajcie do Pukaliśmy już. Nie ma miejsca dla „Nie było miejsca dla Ciebie”Józef: Czy za pastwiskiem znajdziemy jeszcze jakieś domy?Maciej: Jest jeno uboga stajenka, nic Bóg zapłać za słowa otuchy. Pójdźmy już Józefie. Niech Pan będzie z wami.(pastuszkowie usypiają)Maciej: (jedyny pastuszek, który czuwa)Szczęśliwy pastuszek przy swojej prostocie,Niżeli książęta, co błyszczą we ci miękko leżą i przysmaki jedzą(nagle zrywa się przestraszony i spogląda w górę)O la Boga! Słońce świeci,Jakieś wojsko leci Zdaje się, że śpiewają,Ogniem ziemię zapalająGwałtu! Wstańcie pastuszkowie! Betlejem goreje, łuna nad śpiewa: „Na kopie siana”Na kopie siana, leżałem z rana, Ja, Wojtek, Maciek i Kuba. Drzymałem milerzy dobre chwile, gdy Bartosz woła- Ach zguba! Kochany Wojciechu, bierz się do pośpiechu, owo coś nieba wielkiego. Jak góra, by chmura, na dół się toczy, błyszczy się przedziwnie, aż bolą oczy: Oj, oj, oj, wstawajcie, prędko uciekajcie, coś dobrze kijem po żebrze, Maćka i Kubę śpiącego. Wstań miły szwagrze! Coś Bartek gawrze; Pójdźmy no wszyscy do niego! Czego tam on ryczy, jako na basicy, tak grubo wrzeszczy na dole. Biegliśmy wszyscy trzej prędko po roli; Maciek padł i krzyczy: Głowa mnie boli jak boli, tak boli, weźże mnie powoli, Mój Kuba.(Pasterze próbują uciekać, jednak cofają się na widok anioła)Wchodzi chór aniołów z kolędą „Wesoła nowina”Chór Aniołów:Wesołą nowinę, bracia, słuchajcie,Niebieską dziecinę z nami miła ta nowina, mów, gdzie jest ta Dziecina,Byśmy tam pobieżeli i Aniołów:W Betlejem miasteczku tam się znajduje,Gwiazda nad stajenką wam Go miła ta nowina, już wiemy, gdzie Dziecina,Zaraz tam pobieżymy i bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie ”.Chór Aniołów: (kolęda „gdy się Chrystus rodzi…”)Walek:O niebieskie duchy i posłowie z nieba,Powiedzcie wyraźnie, co nam czynić trzebaBo my nic nie pojmujemy, ledwo Aniołów: (Idźcie do Betlejem…)„Idźcie do Betlejem, gdzie Dziecię zrodzone,W pieluszki spowite, w żłobie położone:Oddajcie Mu pokłon Boski, on osłodzi wasze troski”.Gloria In excelsis słyszeli, co powiedzieli anieli,Ino nie wiem, czyście zrozumieli wszyscy,Że mamy iść, gdzie się światełko (kolęda „Bracia, patrzcie jeno”)Szymek:Dziś we żłobie odpoczywa,Z nieba zszedłszy Prawda Aniołów ogłoszony, z Panny w stajni narodzony- Odkupiciel!Anioł:Hej pasterze, zbierzcie trzodęI szykujcie się wy w szybko iść wam trzebaWielkie są to sprawy strudzeni pójdziemy?Jak my drogę poznamy?Jakie nas spotkają nowiny?Anioł: Gdy w Betlejem będziecieWszystkiego się dowiecie,Bo oto gwiazda złotaZ nad srebrzystego obłokaA jednego tylko baczcie,Gdzie pobiegnie za nią Aniołów: (kolęda „Do szopy”)(Pasterze idą do żłóbka, prowadzi ich gwiazda, przed stajenką zatrzymują się).Szymek:Ja się boję wejść do środka!Bartosz:Zbawiciela w środku spotkasz,Który kocha wszystkich ludzi,Dla nas niebo swe pastuszkowie, prawdę żywą tu ujrzycie, na którą czekaliście całe życie.(Pasterze wchodzą i wykrzykują: Hej kolęda! Kolęda!)(Józef oparty na lasce, Matka Boska kołysze dzieciątko. Za żłóbkiem dwaj aniołowie).Józef: Nie śpiewajcie tak pięknie, bo się Waszego głosu dzieciątko przelęknieLepiej mu zagrajcie, panu chwałę „Przybieżeli do Betlejem”Kuba: Boże Dziecię na tej ziemi witamy Cię szczerze. Przyjmij skromne nasze dary składamy Ci je w ofierze….Walek:Tak się cieszę Dzieciąteczko, że już jesteś z nami. Więc przyniosłem Ci w podarku koszyk z jabłuszkami!!! /składa swój dar/.Szymek:A ode mnie masz Maleńki śmietanę w garnuszku, bo Cię kocha, bo Cię wielbi małe me serduszko!Maciej:A ja chlebek Ci przyniosłem świeżo upieczony, żebyś głodny nie był Jezu dzisiaj narodzony…! Zaśpiewajmy teraz Panu wesołe piosenki, aby do nas się uśmiechnął Jezus Malusieńki!Chór Aniołów: (kolęda „Gdy śliczna Panna…”)Anioł:Na kolanach u Mateńkileży Jezus maluteńki;stulił oba oczka,bo już późna „Lulajże Jezuniu”Chór Aniołów: (kolęda „Z narodzenia Pana”)W czasie śpiewu tej kolędy wchodzą: Herod i Dworzanin, który podtrzymuje tren IIHerod:Koszmary dręczą mnie dniem i nocą!...sen spędzają z powiek…Czegóż się lękam?Dworzanin: (wchodzi)Najjaśniejszy panie!Herod:Czego chcesz nędzny sługo?Dworzanin:O wielki królu i potężny panie!Wieść niesie, że ze Wschodu nadciągają trzej Królowie ze Wschodu? Ha! Blask mojej korony rzuca promienie na cały świat. Hołd mi pragną złożyć i łaski zaskarbić!Dworzanin:Najjaśniejszy panie! Trzej królowie otoczeni tłumem już są u bram pałacu! Wszyscy krzyczą, że Mesjasz się ich tutaj!Chór Aniołów: („O gwiazdo betlejemska”)(Wchodzą Trzej Królowie)Kacper:Witaj nam, władco judejskiej ziemi!Melchior:Przynosimy ci bratnie was, królowie,jakież to ważne sprawy przywiodły was do mnie?Baltazar:Wielki to dla nas zaszczyt ujrzeć ciebie panie,ale przychodzimy tutaj w Bożej myśli,by powitać większego Króla od ciebie,Pana nieba i dawna w krainie naszej wieść się szerzy, iż w judzkiej ziemi ma się Mesjasz narodzić. I oto kiedy ujrzeliśmy gwiazdę na niebie, serca nasze odgadły, że Panna zrodziła wielkiego Syna, który będzie mocarzem po wieczne lata i przyniesie pokój całemu światu. Przybyliśmy tu, by Mu pokłon oddać i złożyć swe jest tedy nowo narodzony król żydowski? Może znasz miejsce, gdzie się narodził? Łatwiej będzie Go wtedy mniema, iż Mesjasz ma się narodzić w Betlejem. Tak bowiem głoszą uczeni w Piśmie Pozwolisz, najjaśniejszy władco Judei, że za twą gościnę szczerze ci podziękujemy i wyruszymy Go A więc- ruszajcie! Nie zapomnijcie jednak w drodze powrotnej zajechać do Jeruzalem. Ja także chętnie złożę hołd cudownej dziecinie.(królowie odchodzą)Diabeł:Nie lękaj się mnie wszystkie myśli twoje,znam wszystkie twe co jest twym wrogiem,wrogiem także jest złączym siły nasze,ja strutymi oparypromienną gwiazdę czyń krwawe ofiary,wymorduj wszystkie Herodzie.. masz żołnierzy… Jeszcze jedna głowa, to nic wielkiego… przecież już tyle Ich spadło! Decyduj się szybko! Spiesz się, bo może być za (sam do siebie- siedząc jeszcze na tronie)Tak! Tylko to mi tron uratujekażę wymordować w całej okolicydzieci co mają poniżej dwóch latwszystkie bez wyjątkua wtedy wśród nich będzie i Herodzie, Herodzie! To przecież Król wszechświata. To Mesjasz, Bóg! Ukorz swą słuchaj anioła głupiego, radzę ci z serca dobrego. Boisz się? Cha! Cha! Cha!Zachowujesz się jak niemowlę. Pamiętaj, że On urośnie, a wtedy skończone twoje i moje panowanie. Czy tego pragniesz? Połóż temu kres. Dobądź miecza…Anioł:Herodzie! Oto Bóg- Dziecię czeka na ciebie w Betlejem. Nadeszła chwila łaski dla ciebie. Idź, złóż mu pokłon i oddaj należny hołd. Uznaj panem waszego świata Diabeł:Teraz chyba widzisz, że anioł Cha! Cha! Ty wielki, możny i kłaniał się będziesz! Dla ciebie złoto, korona i żywota i rozkoszy jego… Kto na drodze precz z nim! Weź miecz… Weź miecz, póki czas!Herod:Śmierć, śmierć każdej dziecinie!Chór Aniołów: (kolęda „Mędrcy świata”)Bartosz:O popatrzcie! Do stajenki idą trzej Królowie. Idą w pięknych, drogich szatach, w koronach na głowie! Hej pasterze! Zróbmy miejsce dla zamorskich króli, Boże dziecię wszystkich przyjmie, każdego przytuli…Kacper: W swoim kraju, hen daleko słyszałem o Tobie. Witam Ciebie Boże Dziecię położone w żłobie! Gwiazda Twoja mnie do Ciebie prosto prowadziła. Złoto w darze Ci przynoszę Dzieciątko Ja przyniosłem Ci kadzidło wonne i pachnące, by Cię uczcić Dziecię Boże na sianku Ode mnie wonna mirra dla Ciebie zebrana, boś z wielkiego nieba przyszedł, aby cierpieć za (razem): Już nie chcemy nosić koron złocistych na głowie, gdyśmy w stajni hołd złożyli Dzieciątku- Królowi! Więc przed Tobą je składamy na Twą większą chwałę, bo Ty jeden Król świata jesteś Jezu Mały!(Składają swe korony przy żłóbku- stają przy dzieciątku).Kacper: (zwraca się do Józefa) Jesteś opiekunem dzieciątka?Józef: Jestem mężem matki jego i troszczę się o nich, jak tylko Herod pała do dzieciątka nienawiścią. Chce przybyć tu i zabić Anioł ukazał mi się we śnie i nakazał, abym wziął Dziecię i Jego Matkę i uszedł do Egiptu; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby je Jak najszybciej stąd wyjedźcie! My także odjeżdżamy, byle tylko daleko od zamku Heroda…Józef: Wnet ruszamy. Niech Jezus spocznie przed Aniołów: (kolęda „Dzisiaj w Betlejem”)Herod:Diabeł: Słyszysz? Płacz! Słyszysz? Jęki! To dzieciątko ginie z żołnierza ręki. Jesteś królem świata Próżna wasza radość. Mesjasz dziś nie Herodzie, jego gwiazda jasno świeci. Zapamiętajcie, że nikt Go nie wygrasz, okrutny morderco dzieci!(Pojawia się śmierć)Herod: Pani, zabierz wszystkie moje bogactwa, ale daruj życie. Oto moja korona, weź ją z mych Królu Herodzie, za twoje niegodziwe zbytki, chodź do piekła, boś ty brzydki!Śmierć: Chociaż jesteś tak potężny, na nic ci to wyszło,teraz musisz dać pod kosę swoją głowę IIIChór Aniołów: (kolęda „Jezus malusieńki”)Anioł I:Śpij, Jezusku, śpij do ranka,ciepła wełna u baranka;idzie białe, małe jagnię,ogrzać nóżki Tobie śpij, Jezusku,bo gdy noc przeleci,ze wszech stron raniutkoprzyjdą tutaj II:Nad Betlejem gwiazdka świeci…Idźcie za nią drogie dziecinie tej maleńkiej na kolanach złóżcie dziś zbawić świat przychodzi:„Bóg się rodzi! Bóg się rodzi!A za czystych serc ofiaryJezus ześle wam swe dary:da wam młodość piękną, jasną,skarby duszy, co nie zgasną,chęć do nauk w was roznieci:Bóg się rodzi! Bóg się rodzi!”Anioł III:On choinkę wam zapłaci,towarzysze moi mali!Da wam śliczne prezenciki:konie, szable i biczyki!On wam każdy czyn nagrodzi:„Bóg się rodzi! Bóg się rodzi!”Chce on tylko, dziatwo mała,byś go kochać nie przestała!Byś godniejszą co dnia była,tych dobrodziejstw co On z czem do was dziś przychodzi,ten Bóg dobry, co się (razem): My Jezuniu dzieci Twoje biegniemy z daleka, bo nam wszyscy mówią, że Ty na nas czekasz!Dziecko I:Jak to dobrze, żeś był mały, bo znasz dziecięce kłopoty i na pewno nam przebaczysz nasze II:My kochamy Ciebie prawdziwie, szczerze i bardzo Ciebie prosimy: pomóż nam, byśmy do końca wytrwali w wierze!Dziecko III:Podarunków, niestety nie mamy, bo my dzieci małe. Przynosimy Ci więc nasze serduszka i prosimy: daj nam rosnąć na Twą chwałę.(składają serca do żłóbka).Dziecko I:Czego się żeśmy w szkole śpiewać nauczyły, to Ci zaśpiewamy Jezusieńku wkoło,będzie Ci wesoło;z chłopczykami, z dziewczynkamii z wszystkimi pastuszkami,i w ten świąteczny dzień radosny,w ten świąteczny dzień.„Gore gwiazda Jezusowi”Józef: Nie płacz już, dziecino miła,ziemia tym cię zasmuciła,że tak mocno w grzech popatrz gwiazda,która dotąd tak jasna- zgasła jest w stajeneczce,nawet śpią przy żłóbeczku- osioł, wół. Maryja: Lulaj, spij cieple małej stajenki- zaśnij swej piersi cię przytulę- cicho swą otulę- cicho „Cicha noc”Wykorzystano: Flak: „Chodźmy do Betlejem”A. Kraus: „Kolęda polska”L. Rydel: „Betlejem polskie”Opracowała:mgr Marta KwiatkowskaUmieść poniższy link na swojej stronie aby wzmocnić promocję tej jednostki oraz jej pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych: zmiany@ największy w Polsce katalog szkół- ponad 1 mln użytkowników miesięcznie Nauczycielu! Bezpłatne, interaktywne lekcje i testy oraz prezentacje w PowerPoint`cie --> (w zakładce "Nauka").
Plik SanDamiano Taka jedna noc w Betlejem Kolędy i pastorałki.txt na koncie użytkownika podkvp • folder Taka jedna noc w Betlejem - Kolędy i pastorałki • Data dodania: 21 gru 2012 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich
Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki KOLĘDA 47. Najświętsza Panienka gdy porodzić miała, Józefa Staruszka o pokój pytała: Józefie, staruszku, opiekunie drogi, A gdzież będzie dla mnie pokoik ubogi, A Józef staruszek poszedł o gospodę Starać się oraz wziął dzbanuszek na wodę, Lecz ani gospody, ani wody dano, I jeszcze złajano, i jeszcze złajano. Nie pukajże stary, mam tu ludzi dosyć, Na próżno mnie będziesz o gospodę prosić; Bo ja sam w gospodzie nie mam miejsca swego U ludu takiego, u ludu takiego. A Józef staruszek zważywszy tę mowę, Skłonił tylko na dół swoją siwą głowę, Frasunku jest dosyć, ratunku potrzeba, Skądże tylko z nieba, skądże tylko z nieba. Wtem jeden mieszczanin, będąc żalem zdjęty, Bojąc się by nie był na wieki przeklęty: Ukazuje drogę staruszkowi temu, Zafrasowanemu, zafrasowanemu Udał się staruszek tam gdzie jasność była, I tam też Maryja Jezusa powiła, I tam był ów pokój i ów nocleg święty, Ze dwoma bydlęty, ze dwoma bydlęty. Tekst lub tłumaczenie polskie jest własnością publiczną (public domain), ponieważ prawa autorskie do niego wygasły (expired copyright).
. 6vuoktxu4d.pages.dev/516vuoktxu4d.pages.dev/5886vuoktxu4d.pages.dev/9946vuoktxu4d.pages.dev/6556vuoktxu4d.pages.dev/8816vuoktxu4d.pages.dev/2846vuoktxu4d.pages.dev/6476vuoktxu4d.pages.dev/4246vuoktxu4d.pages.dev/1966vuoktxu4d.pages.dev/6916vuoktxu4d.pages.dev/1586vuoktxu4d.pages.dev/1706vuoktxu4d.pages.dev/5726vuoktxu4d.pages.dev/5616vuoktxu4d.pages.dev/595
na kopie siana leżałem z rana